i ludzi. U nas starzenie się jest bardzo nie na miejscu
Zaglądam czasem.
Palibin ( a propo kilku stron wczesniej) jest wg mnie piękny, ale mało fotogeniczny. Lilaki zwykłe dla mnie tez są zjawiskowe pokrojem, tylko muszą być trochę prowadzone, nie puszczone na dziko. Tak samo i czarne bzy i sporo innych dużych krzewów czy małych drzew
Ale ale są osoby, które doceniają takie przedmioty, ja kocham wszystko co stare( no może wszystko to za dużo powiedziane)
ale nie o tym chciałam
Jak była ekipa Mai zachwycali się tym starutkim zawalającym się domem sąsiada, i starymi fotografiami w ramkach mojej babci i nawet lalką na poduszkach, że takie widoki to już rzadkość i że straszna szkoda, bo się każdemu dzieciństwo i wakacje u babci przypominają. Wniosek są osoby, które potrafią dostrzec piękno i historię w przedmiocie, który już lata świetności ma za sobą
Wątpię jednak czy to samo będzie dotyczyło młodego pokolenia
Ja też uważam, że dużo krzewów liściastych jest u nas niedocenianych. Rozumiem, że nie są popularne ze względu na różne problemy (czy to odrosty u lilaków czy mszyce u kalin) ale to im przecież nie ujmuje urody.
Ja odnoszę odwrotne wrażenie - wśród młodszego pokolenia (mam na myśli 30-latków) "starocie" są bardziej popularne niż wśród starszego (powyżej 50-tki).
U starszych osób popularne są za to meble "stylizowane", czyli nowe, udające stare - a to zupełnie inna bajka.
Mam też wrażenie, że "starocie" doceniają osoby, które choć trochę interesują się wystrojem wnętrz (skoro już zeszliśmy na ten temat) i inspirują się bardziej gazetami i pinterestem niż mieszkaniem sąsiada.
Cześć Asiu! Starsze pokolenie się wypowie we własnym imieniu. Nie lubię stylizowanych mebli, albo stare stare, albo nowe i nic nieudające. Chyba nie można generalizować jednak pokoleniowo. Według mnie to raczej kwestia gustu (he, he), wyczucia stylu, a niechęć do patyny w postaci mchów, chwaścików i lekkiego bałaganu np. opadających liści, to może kwestia charakteru? potrzeby uporządkownia? ładu i czystości? Czy ja wiem...
Edit: Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku Aśko nasza mądra!!!!
Ale punkt drugi (czyli zainteresowanie tematem) znosi punkt pierwszy (czyli różnice pokoleniowe).
Czyli, jeśli ktoś jest trochę zorientowany wnętrzarsko, to jest szansa że będzie lubił starocie, niezależnie od wieku.
Coś jest z tą starością w odbiorze estetycznym nie tak ... .
A starość może być solidna, trwała, ponad modami, bo dla niej "ale to już było".
Jest u nas we wsi taki dom (tzw. dom doktora) - jak się wejdzie do środka, to ma się wrażenie, że od lat (lat 30-ych XX wieku) nikt nic w nim nie zmieniał. Jest secesja i biedermeier doskonale zachowany w meblach i porcelanie. Mieszka w nim teraz samotnie jedna pani (chciała sprzedać ale ostatecznie i na szczęście nie sprzedała), z całym bagażem dawnych lat. Pani jest młodą śląską emerytką (dom odziedziczyła) i ja ją podziwiam. Oczywiście, że dom ma patynę w rozumieniu eMa Toszki - brak jest środków na konieczne remonty (dach, fundamnety).
O właśnie, nie wiem, kiedy jest dzień sąsiada ale chyba się do niej wybiorę, zapytam, co słychać.
Nie bieżesz pod uwagę aspektu społecznego i okresu dzieciństwa/młodości 50-ek kiedy to zdobycie "głupiego" nowego mebla łaczyło się w tygodniowym wystaniem w kolejce "społecznej" z listą! poprzedzone wcześniejszym wywiadem i polowaniem na planowaną kiedyś-tam dostawę. Brało się to co "rzucili na sklep" i człowiek był arcyszczęśliwy!
Tak modne teraz betony czy patyczaki dla mojego pokolenia były opatrzoną się, przymuszoną i codzienną rzeczywistością, bez mozliwości wymiany na trendy-mebel po natchnieniu pinterestem czy katalogiem. Ten kto młodośc "odsłużył" w tamtych czasach wie doskonale jak wielkim skarbem było przestarzałe, np. dwuletnie, cudem zdobyte "Bravo", "Burda" czy nawet katalog zachodniego domu wysyłkowego. Mozna było jedynie obrazki pooglądać i marzyć. A trendy wnętrzarskie podpatrywało się w "Fantomasie" lub "Kojak-u" w TV. Pamiętam jak wielkie wrażenie zrobił na mnie film "Mechaniczna Pomarańcza" kiedy zobaczyłam wnętrza i meble
Meble kupowało się takie jakie były. A często były to zdobycze upolowane i wystane w sklepach. I te zdobyczne meblościanki, tapczany, stoliki, uszaki, ławy etc były niezmiennym elementem wystroju niemal wszystkich mieszkań bloku komunistycznego. Dbano o nie, polerowano, szanowano i codziennie patrzono. Stare szafy, kredensy itd nie były traktowane jako historyczne dziedzictwo familyi, a tylko jako wymuszony, odziedziczony stary mebel.
I nie zgodzę się na pisanie z nutką dezaprobaty, że moje pokolenie nie jest w stanie starych, z duszą mebli docenić. Ja bym chętnie odzyskała stary kredens drewniany fornirowany wiśnią, lub toaletkę babci fornirowaną dębem z kryształowym lustrem...lub stół dębowy przy którym w święta zasiadała rodzina min. 45 osób. Stół ten słuzył wszystkim ówczenym dzieciakom za doskonałe miejsce zabaw...pod nim
Tylko, że te stare przedwojenne meble nijak nie chciały się mieścić w blokowych mieszkankach, także wyczekanych, zdobytych. W tych mieszkankach z wielkiej płyty robiło się wszystko by tynk nie odpadał w pierwszym roku po wybudowaniu i aby beton nie raził w oczy.
I powiem tak, gdybym tylko spotkała nowy mebel stylizowany na np. serwantkę mojej babci, czy szafę 5-cio drzwiową, to bez chwili namysłu z łezką w oku i z kłuciem w sercu bym ją z sentymentem kupiła wiedząc, że prawdziwych rodzinnych mebli już nie odzyskam, a owa namiastka w nowych zaspokoi mój sentyment z dziecięcych lat.
Konczę, rozpisałam się. Sorrki, ale nie mogłam przemilczeć tak zero-jedynkowej oceny estetyki i gustów ludzi po 50.
____________________
Kto szuka ten znajduje, kto pyta ten dostaje:-)
Tak zachowany dom to rarytas.
W mojej okolicy nie ma żadnego ale już tyle razy narzekałam na swoją okolicę, że tym razem sobie daruję
Dla odmiany narzeknę sobie, że mi zamówiona książka Dana Pearsona (Home Sanctuary) nie przyjdzie - zgubiła się po drodze:/.
A tak liczyłam na ciekawą lekturę na wyjeździe.
Dobrze, że chociaż pieniądze zwracają bez problemu.