Cudotwórcą nie jestem, póki co

Siałam
tę. Ale nie pamietam gdzie kupiłam. Szperałam w poczcie, ale wywaliłam. I rozwijania się mojego ciąg dalszy: tam, gdzie siałam ja (poczatek września zeszłego roku), zgodnie z przepisami, wzeszła tak sobie i wiosną znów kolankowałam wyrywając chwasty. Tam, gdzie siał mąż, niezgodnie z przepisami, wzeszła jak głupia i do późnego lata tego roku, była śliczna. Teraz tak: tam gdzie siałam ja zgodnie z przepisami, jesienią wyglada dobrze, tam gdzie siał mąż niezgodnie z przepisami (za gęsto) jesienią dużo sianka. Wygląda na to, że wiosną trzeba będzie wertykulować, albo przynajmniej porządnie wyczesać. Nawóz sypałam w tym roku dwa razy. Kosiłam od wiosny jakieś sześć, siedem razy. Nie rośnie szaleńczo. Wygląda całkiem dobrze. Tam gdzie depczemy i gdzie w przyszłosci ma być dróżka, zarasta. I jak nas nie ma dwa tygodnie, dróżkę wydeptaną widać, ale zieloną. Znaczy odporna bestia. Dodam, że co tydzień lub dwa, łazi bez opamiętania wszędzie tabun ludzi i dwa psy hulają. Pozwalamy, bo to ogród dla nas wszystkich

i jak widać nie ma problema
Edit: nawet nie wiesz, jak sie cieszę, że się przydaję ogrodowo, choć trochę, hi