ot, taka historyjka z 3. lutego:
Poszli lepić bałwana - Maciek i Mikołaj,będziemy pilnować Kajtusia!
To go zakutałam odpowiednio i ładnie się bawili, patrzyłam co i raz przez drzwi tarasowe. Nagle przybiega Maciek - Kajtek uciekł za ogrodzenie! Wybiegamy z Zosią jak stoimy, bez odpowiednich butów, jakichkolwiek kapot. W która stronę pobiegł? W żadną. Jak to?
Bo on nie przez furtkę, tylko przez ogrodzenie, tam z tyłu. Zosia z jednej strony biegnie, ja z drugiej. Z tyłu ta działka na którą się przedostał tylko ogrodzona, nikogo tam nie ma, nic sie nie dzieje. A ogrodzona specyficznie, bo nie dowiązali sie do naszego ogrodzenia, tylko dali tymczasową siatke dookoła. Kajtek wskoczył pomiędzy dwa ogrodzenia. siatki tak 15-20 cm. jedna od drugiej, ale gietkie to się jakoś zmieścił. Zosia go próbowała wywołać, by wyszedł sam, to zaczął uciekać i przeciskać się głębiej. Nie wiem, jak Zosia to zrobiła, ale wcisnęła się tam i ona, złapała zbiega. Ja wróciłam na podwórko, kawał drogi. Przystawiłam krzesło, zabrałam Kajtka od Zosi. Wcisnęłyśmy między ogrodzenia skrzynkę, po której Zosia przedostała się tez górą nad siatką.
Cała akcja zajeła nam blisko pół godziny.
A ten się jeszcze awanturował.
Żeby było milej, M&Msy zagonione do domu dalej miały za dużo energii. Skończyło się ukruszeniem Mikołajowej jedynki, która to wyrosła stanowczo za wcześnie...
____________________
Rytlogród na 18 stóp