wiklasia
23:53, 24 lip 2019
Dołączył: 13 maj 2016
Posty: 1956
Ewciu - generalnie coś tam wzrasta, coś usycha, coś jest podżerane (moje brunnery i łubiny to danie główne dla ślimaków - wyrzucam je sukcesywnie, a one na drugi dzień już są z powrotem - ślimaki wyrzucam, nie rośliny).
Coś tam działam, ale na pewno nie w tempie speedy gonzalesa, bo:
(powodów sobie powymyślałam dziesiątki)
- temperatura powyżej 25 st. c powoduje u mnie drastyczny spadek chcenia czegokolwiek,
- wysuszona glina przetransmutowała się w głaz, a mnie się nie chce pracować w kamieniołomach,
- się mi zachciało studiów podyplomowych to teraz trzeba je skończyć z fasonem (czyt. napisać pracę i obronić się)- tą wymówką mogę się usprawiedliwiać do najbliższego piątku, bo w piątek obrona, potem ta wymówka traci rację bytu, no chyba, że obleję
Ale, żeby nie było, żem taka leniwa do cna to:
- wykarczowałam jagody kamczackie i róże pnące spod tarasu;
- na zgliszcza rabaty "kawałek pizzy" przesadziłam Red Barona i tawułki - posadziłam je po przedszkolnemu w szlaczek naprzemienny: jedna tawułka, jeden baronik, jedna tawułka, jeden baronik itd. Tawułki odrobinę grymaszą i stroją fochy obsychając, a ja to olewam (to znaczy je olewam litrami wody)
-zlikwidowałam piaskownicę (juuupi!!!!),
- koryguję po kawałku nową linię rabaty kogiel-mogiel, z każdym mijającym tygodniem coraz jej więcej kosztem quasi-trawnika,
- wybrukowałam od nowa fragment obrzeża,który ucierpiał podczas eksmisji rozplenic.
- by się nie nudzić koncepcyjnie kupiłam sobie perovską i wydmuchrzycę i teraz zastanawiam się gdzie je wsadzić,
- aaa, mam rdesta himajalskiego - śmiesznie, bo żaden adonis z niego, a mnie coś w nim zachwyca, nawet jeszcze nie kwitnie - ot trochę zielonych liści z lekka zabarwionych po obrzeżach na buraczkowo.
Generalnie ogród z lekka zapuszczony i nieogarnięty, ale udaję, że tego nie dostrzegam.
By być uczciwą powinnam jeszcze dodać, że nasadzeniowo też zgrzyta, bo taki od sasa do lasa, brak jakiejś myśli przewodniej, motywu spinającego w całość.
No dobra....
jak się wyrobię to zrobię fotki.
No to jak już tu piszę to pytanie do Warszawianek - z jakich środków komunikacji najlepiej korzystać w stolicy, jak dogodnie się po niej przemieszczać?
Planuję dwu-trzydniowy wypad do Warszawy, by dzieciakom wielkomiejski klimat pokazać i obskoczyć z nimi kilka punktów turystycznych i się zastanawiam jak się po niej przemieszczać.
Jakies sugestie?
Coś tam działam, ale na pewno nie w tempie speedy gonzalesa, bo:
(powodów sobie powymyślałam dziesiątki)
- temperatura powyżej 25 st. c powoduje u mnie drastyczny spadek chcenia czegokolwiek,
- wysuszona glina przetransmutowała się w głaz, a mnie się nie chce pracować w kamieniołomach,
- się mi zachciało studiów podyplomowych to teraz trzeba je skończyć z fasonem (czyt. napisać pracę i obronić się)- tą wymówką mogę się usprawiedliwiać do najbliższego piątku, bo w piątek obrona, potem ta wymówka traci rację bytu, no chyba, że obleję
Ale, żeby nie było, żem taka leniwa do cna to:
- wykarczowałam jagody kamczackie i róże pnące spod tarasu;
- na zgliszcza rabaty "kawałek pizzy" przesadziłam Red Barona i tawułki - posadziłam je po przedszkolnemu w szlaczek naprzemienny: jedna tawułka, jeden baronik, jedna tawułka, jeden baronik itd. Tawułki odrobinę grymaszą i stroją fochy obsychając, a ja to olewam (to znaczy je olewam litrami wody)
-zlikwidowałam piaskownicę (juuupi!!!!),
- koryguję po kawałku nową linię rabaty kogiel-mogiel, z każdym mijającym tygodniem coraz jej więcej kosztem quasi-trawnika,
- wybrukowałam od nowa fragment obrzeża,który ucierpiał podczas eksmisji rozplenic.
- by się nie nudzić koncepcyjnie kupiłam sobie perovską i wydmuchrzycę i teraz zastanawiam się gdzie je wsadzić,
- aaa, mam rdesta himajalskiego - śmiesznie, bo żaden adonis z niego, a mnie coś w nim zachwyca, nawet jeszcze nie kwitnie - ot trochę zielonych liści z lekka zabarwionych po obrzeżach na buraczkowo.
Generalnie ogród z lekka zapuszczony i nieogarnięty, ale udaję, że tego nie dostrzegam.
By być uczciwą powinnam jeszcze dodać, że nasadzeniowo też zgrzyta, bo taki od sasa do lasa, brak jakiejś myśli przewodniej, motywu spinającego w całość.
No dobra....
jak się wyrobię to zrobię fotki.
No to jak już tu piszę to pytanie do Warszawianek - z jakich środków komunikacji najlepiej korzystać w stolicy, jak dogodnie się po niej przemieszczać?
Planuję dwu-trzydniowy wypad do Warszawy, by dzieciakom wielkomiejski klimat pokazać i obskoczyć z nimi kilka punktów turystycznych i się zastanawiam jak się po niej przemieszczać.
Jakies sugestie?
____________________
Wiklasia Jak feniks z popiołów
Wiklasia Jak feniks z popiołów