Dorotko, trudno to nazwać laskiem, to tylko dwa rzędy brzóz. Martwię się o nie, bo zauważyłam, że z roku narok wyglądają coraz marniej. Jeszcze trzy lata temu to była potężna, zielona ściana, a teraz mam wrażenie, że pomału usychają. Upalne i suche lata z pewnością im nie służą, bo brzozy potrzebują dużo wody, zwłaszcza w takim zagęszczeniu. Te kwietniowe, katastrofalne u nas opady śniegu też je tochę zmasakrowały i połamały wiele gałęzi. Jedna w lasku w ogóle była powalona i wyrwana z korzeniąmi. Jak tak dalej pójdzie to niedługo ta brzozowa alejka będzie bardziej szpecić niż zdobić. Myślę o tym z bólem serca.
To złamane drzewo to osika -samosiejka, niby nic cennego, taki drzewny chwast, można powiedzieć, ale latem, w upały dawała skrawek cienia na tej mojej patelni. No i te tańczące na wietrze listki dawały fajny efekt migotania całego drzewa. Szkoda mi.
W imieniu piesków dziękuję za komplement. Powtórzę im. One uwielbiają słuchać jakie to są super (jak to faceci).