Wiec u mnie jest tak "tylko musisz wtedy pogodzić się z tym, że na przestrzeni lat jedne gatunki zanikną, inne wysieją się tam, gdzie pierwotnie ich nie planowałaś i generalnie ogród żyje swoim życiem". I nie jest to styl dla pedantów, bo zawsze coś będzie gryzło i wyglądało niechlujnie
I nie zgodzę się, że pracy mniej niż przy dużych nasadzeniach.. mam i wielkie połacie jednego gatunku i taki misz massz.. że róże wypatrzyłam że kwitnie dopiero dziś
I takie rabaty co żyją własnym życiem .. nawet tam nie wejdę by nie zdeptać połowy.. niby zero roboty Nie widizmy trawnika nie koszonego ze 2 tygodnie.. ale leje, leje i leje.