Agatko, ze zdumieniem zapytam: Jak wam się udało zachować "dziecko w dzieciach"?
Szałasy, ognisko, kiełbaski?
Tak bez nadzoru co sekundowego w stylu: pobrudzisz się, ubierz buty, zmień skarpetki, bo zabrudzone. Nie biegaj. Natychmiast przeproś! Marsz do pokoju na górę! itp.
Zadumałam się. Normalnie jak w Bullerbyn.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz
Haniu, bo ten świat zwariował. I trudno się temu wariactwu oprzeć. Bo jak: nie dasz dziecka na angielski, niemiecki, hiszpański, karate, basen, konie i tenis??? Zablokujesz Jego superrozwój?
A ja marzę o tym, żeby Oni byli po prostu dobrymi, szczęśliwymi ludźmi... To nie jest łatwe, też stawiam wymagania i posyłam na angielski ale jestem pewna, że absolutnie nie to zapewni im poczucie wygranej w dorosłym życiu. Jeśli teraz nauczą się nawiązywać relacje z innymi, akceptować to, że na tej planecie żyjemy razem, a na dodatek poniosą dalej wspomnienia beztroskiego dzieciństwa w szczęśliwej rodzinie, to myślę, że lepszego wykształcenia nie zdobędą na tych tenisach i hiszpańskim...
P.S. Żeby była jasność: czasem krzyczę, że są za głośno, że są cali brudni i kontroluję znajomość zasad bezpiecznej obsługi noży harcerskich, scyzoryków i zapałek A na górę do pokoju nie posyłam za karę, bo go nie mam. Farciarze!
Popieram i zgadzam sie w 100% Co prawda u mnie tak sie zlozylo ze mam jedno dziecko (cale szczescie choc jedno ) to mam podobne podejcie
Posylam ja co prawda na lekcje gitary, ale oprocz tego (i szkoly oczwiscie) moze brykac jak chce Kar nie stosuje, bo konsekwencje zlych czynow sa wystarczajaca kara.