Wczoraj mielismy piękna pogode: 17 st i sloneczko. Grzechem byloby nie wykorzystac takiego dnia na prace w ogrodzie.
Moj starszy syn stwierdzil, ze posprzata szope ogrodowa i musze przyznac, ze po dwoch godzinach wreszcie da sie tam wejsc bez obaw, ze cos spadnie na glowe ...
A zeby nie bylo, ze przeleniuchuje reszte soboty, zagonilam go do wertykulacji trawnika. Mnie zostalo zgrabianie mchu. Trwalo to w sumie 6 godzin z mala przerwa na obiad.
Oto efekt:
Niestety mam wrazenie, ze w niektórych miejscach przydaloby sie jeszcze raz przejechać wertykulatorem.
Dzis jestem cala obolala a co gorsze odezwaly sie moje nadgarstki. Stanowczo przesadzilam.
Mniszek lekarski juz "dziala"
Niestety w wielu miejscach zamiast trawy mam chwasty. Pojedyncze wyrywanie nie wchodzi w gre. Slyszalam, ze sa takie urzadzenia, które wtyka sie w ziemie przy chwascie i on wyrywa je razem z korzeniem i powiem szczerze, ze bardzo powaznie zastanawiam sie nad jego zakupem