Dziś była jak zwykle mocno zajęta niedziela. Najpierw wizyta u rodziny wyjazdowa mocno, a po powrocie jeszcze szybko pranie, prasowanie...
Na koniec gimnastyka - szykuję się do sezonu, trzeba kondycji nabrać i zrzucić to, co przeszkadza się schylać
Iwonko kaszel mam jak... Koszmarny nadal, mieszany, męczący czasem bardzo jeszcze. Nawet myślałam, żeby iść na kontrolę, ale nie chcę się pchać w te wirusy w poczekalni...
Z pomidorków najlepiej i najdłużej owocowały koktajlowe żółty - Cytrynek groniasty i "czarny" Black Cherry. Pozostałe ciężko zniosły majowe mrozy (już były w tunelu) i mało wydajne były. A z koktajlowych zbierałam jeszcze w październiku. Inna rzecz, że w szczycie sezonu wyjechaliśmy na wakacje, więc najlepiej znał moje pomidory sąsiad, który był ugadany do opieki nad ogrodem.
Kasiu tak, mało, słonko jeszcze dodatkowo rozpuszcza, wczoraj było więcej po samych opadach. Ale i tak nie jest źle. Dziś w okolicach Łowicza gołe pola, zero śniegu.
Przywiozłam dziś od rodziny dwa wiadra po 10l mieszanki ziaren zbóż (owies, jęczmień itd) i jeszcze pół worka pszenicy. Bo moje zapasy zaczęły się mocno kurczyć. A myślałam, że do lata je skarmię... Jeszcze tylko słonecznika dokupię...