Listki na pierwszym planie powyższego zdjęcia należą do szałwi ananasowej. Kupując wiosną maleńką sadzonkę o pięknym zapachu nie pomyślałam ani przez chwilę, że wyrośnie z niej taki potwór, jak widać poniżej!
Rabata, na której brzegu ją posadziłam, powstała wiosną i miała być nową różanką z domieszką bylin. Szałwia wydawała mi się dobra na obwódkę ... Nie sprawdziłam, nie poczytałam, dopiero po kilku miesiącach, gdy zaczęła się niebezpiecznie powiększać... Jeśli do tego dodamy kilka siewek pomidorów, które jakimś cudem pojawiły się w tej głęboko przekopywanej ziemi, to rozumie się samo przez się, że róże nie miały wielkich szans. Ale kwitły - pojedynczymi kwiatkami. Obiecałam im solennie, że jeśli wytrwają i nie zmarnieją całkiem to w następnym sezonie pieczołowicie o nie zadbam

Tak więc w tym roku, z której strony by nie patrzeć, mam przed oczami głównie wiecheć
Na obronę szałwi ananasowej dodam, że ma ona rzeczywiście piękny, ale delikatny zapach ananasa i bardzo lubiłam dodawać młode wierzchołki pędów do letnich lemoniad. W artykule o niej Danusia pisała kiedyś, że kwitnie czerwonymi kwiatkami, ale dopiero w październiku. Ciekawa jestem, czy obecna pogoda jej nie zaszkodzi i uda mi się zobaczyć jej kwiaty.