No i na koniec dzisiejszej ogrodowej relacji zostało mi jeszcze jedno wspomnienie. Miniona sobota! Był to najpiękniejszy dzień w roku

Dlaczego tak piszę, skoro cały sezon jeszcze przed nami? Poniekąd właśnie dlatego

Uwielbiam pierwszy ciepły, marcowy dzień, podczas którego wykonuję wiosenne porządki. Gdy spod usuwanych pędów, wygrabianych liści zaczynają się wyłaniać zielone główki bylin, gdy gleba zaczyna specyficznie pachnieć, gdy wiem, że wszystko przede mną - cały sezon, gdy nie ma jeszcze przekwitłych kwiatów, bo wszystkie dopiero będą kwitły, gdy w głowie mnóstwo planów i nadziei na dobrze wykorzystany czas, na obfite plony, na miłe, towarzyskie spotkania, na sen na trawie ... Naprawdę, to jest co roku mój ulubiony dzień

Tak długo na niego czekałam, całą zimę ...
Pogoda była cudowna, miałam przed sobą tyle godzin! Zabrałam się więc z zapałem do pracy, z zapałem tak wielkim, że prawie nie zrobiłam zdjęć. Bo chciałam jeszcze i to, i to zrobić

Jakie to miłe uczucie, gdy z początkowego nieładu powoli zaczyna się wyłaniać jakiś kształt. Gdy kilka godzin pracy przynosi dużą, widoczną zmianę. Satysfakcja gwarantowana

Rabata po rabacie, kąt za kątem - porządkuję, oczyszczam. Aczkolwiek w tym roku zaprowadziłam nieco inną kulturę i aż tak nie pucowałam - permakulturę

Nie wygrabiłam więc liści z rabat, niech dżdżownice się tam nimi zajmą, bo moje kompostowniki i tak zapełnione z czubem.
No naprawdę nie wiem, co w tych widoczkach jest, że tak je kocham
Trawy zasłały ścieżkę - dzięki temu można było przejść suchą nogą. Mam nadzieję, że dzisiejsza wichura nie rozwiała ich po całej działce ... Chciałabym, by wkrótce zaczęła ta moja ścieżyna wyglądać i zapraszać do spaceru, ale jeszcze dużo przy niej pracy ...
Wycinając sucharki odkrywałam kolejne piękności.