Wczoraj wyrzucając resztki na mój "kompostownik" a raczej najzwyklejszą pryzmę stwierdziłam, że może nie jest wcale a wcale wypasiony, ale za to pasuje do łąki, która rozciąga się za nim. Jak wiecie udaję, że nie jest moja, bo stanowi ogromny wyrzut sumienia o niezagospodarowanych 30 arach, pomijając żywopłot ze Smaragdów, który w sumie nijak nie pasuje teraz do tego naturalistycznego krajobrazu. No ale może w przyszłości nieco przesłoni inwestycje deweloperskie, które tam podobno mają powstać
Wczorajsza piękna pogoda sprawiła, że poszłam na chwilkę na spacer w tę łąkę i wiecie co, podoba mi się ogromnie. Mimo, że niedaleko jest droga i słychać szum, to jednak życie w tej łące jest tak bujne i głośne, że nic tylko tak iść bez końca...
Tak wygląda miejsce, gdzie powstaje moje ogrodowe złoto. Ogromnie nieprofesjonalne, więc i pewnie kiepskiej próby

Ale dobrze, że w ogóle jest i w końcu doznałam olśnienia, jaka jest jego moc

Na zdjęciu wygląda niepozornie ale ma kilka metrów.

Z wyrzuconych obierek rosną mi nawet ziemniaki

Ciekawe czy takie coś zawiązuje bulwy?
A dalej rozciąga się taki widok...
Zwieńczeniem jest lasek, który znajduje się już na działce sąsiada. Zasadził go 20 lat temu, gdy sprzedał nam połowę swojej działki. Gdybyśmy wtedy obsadzili ten teren, ale pięknie byłoby teraz... Mówi się trudno i cieszy z łąki
A w łączce są piękne trawy, pas pokrzyw i trochę kwiatów.
I nieco ingerencji człowieka, praktycznej, ale czy ładnej...
Na szczęście naturalistyczna łąka jeszcze dominuje