Jakoś trudno zebrać się po świętach, ponawoziłam dziś rododendrony, azalie, hortensje, wrzosy, borówki, zakwasiłam im glebę. Próbuję odratować mojego największego rododendrona, który wysechł latem, poobcinałam to co suche, ale wygląda coraz gorzej

Zdecydowałam, że jak padnie to w jego miejsce posadzę hortensję. No, ale szkoda mi go będzie bardzo. Nawiozłam też magnolię, która wygląda na to, że w tym roku kwiatów mieć nie będzie, ale nie dziwię się, bo ją mocno podcięłam w zeszłym roku, bo wyglądała koszmarnie. No i wzięłam się na zasilenie tui, ale jest ich tyle, że zrobiłam tylko połowę. Chyba jutro mimo niedzieli będę musiała skończyć, bo na kolejny tydzień zapowiadają cały czas deszcze

Jestem zła, bo nie zdążyłam ani zasilić jeszcze trawnika, ani popryskać na chwasty, ani popryskać drzewek i wychodzi na to, że zaczynam nie nadążać. No i glebogryzarka znów będzie musiała poczekać, bo przecież w deszczu nie da rady, a jak ziemia będzie mokra, to też trzeba będzie odczekać

Warzywniak też czeka, więc słabo.