Sylwia, poradzę się Ciebie jak się spotkamy. To dość zawiła sprawa. Teren pod dębem, rzeczywiście nie jest mój. Należy do gminy. Chciałem kupić ale wystawili niebotyczna cenę - zrezygnowałem.
Serce woła NIE SPRZEDAWAJ!. Wy radzicie - nie. Pragmatyzm mówi: tak. M. mówi: tak.
Dzisiaj kosiłem tam trawę i cały czas o tym myślę.
O, jakoś przegapiłam fakt, że przedogródek nie jest Twój
Danka ma rację, u nas własność daje gwarancję, wspólnota niestety nie.
Jak szukaliśmy domu, była do kupienia połowa domu dwurodzinnej wspólnoty i zrezygnowaliśmy.
A dom był przepiękny, po kapitalnym remoncie, w pełni urządzony, salon z kominkiem i 15 arów ogrodu.
I cena była niska, bo od dwóch lat nikt nie chciał go kupić.
Wybraliśmy bezpieczną własność, do remontu.
Oczywiście, najlepiej inwestować w swoje. To znana prawda jednak w moim przypadku tak nie jest i wszystko wskazuje, że nie będzie.
Swoją chęć inwestowania w "nie swoje" opieram na następujących przesłankach:
1. Teren należy do gminy a nie do wspólnoty.
2. teren wokół bloku ( mieszkania własnościowe) nie nadaje się na sprzedaż przez gminę ze względu na kształt i powierzchnię (jednak nie ma gwarancji że tak zostanie).
3. Od czasu wybudowania bloku ( 1963) istnieje nieformalny podział terenu wokół bloku, kto jaką częścią się opiekuje. Ponieważ do mnie należy skrajne mieszkanie( parter i piętro), ja opiekuję się częścią którą nazwałem Przedogródkiem pod Dębem. Dotychczas wymieniłem trawnik oraz utworzyłem szeroką rabatę bylinową między blokiem i drogą dojazdową dla sąsiadów. Teraz zamierzam zmienić zacienioną część pod dębem ( dotychczas od lat koszę tam teren). Dotychczas nikt z sąsiadów nie ingeruje w tę część.
4. zamierzam dalsze życie spędzić w tym miejscu. Codziennie będę patrzył z okien na tę część świata - mojego świata. Chciałbym mieć widok który będzie mi sprawiał przyjemność, chcę mieć miejsce do pracy gdy już będę na emeryturze. Chcę pod dębem właśnie stworzyć miejsce gdzie w przyszłości przyjmę przyjaciół z Ogrodowiska( mam nadzieję), postawię na stoliku kompot z owoców sezonowych i ciasto z kruszonką a później kawę i kieliszki koniaku.
Czy warto inwestować w taki teren, który nie jest mój? Uważam, że warto spełniać marzenia
Wacław, celem mojej wypowiedzi nie było absolutnie odwodzenie Cię od realizacji marzeń .
Wiem jak to jest, bo przez 30 lat życia w bloku na VI piętrze marzyłam o ogrodzie przed domem. Teraz bardzo się cieszę z tego co mam, bo widok z okna rekompensuje mi wszystkie niedogodności.
Jeśli uważasz, że warto inwestować w ten kawałek ziemi to po prostu realizuj swój plan, a my będziemy Ci sekundować
Ja w samym centrum Krakowa pod blokiem przy ruchliwej ulicy na takiej wysepce między wjazdem do garaży a ulicą ( może z półtora metra szerokości miała ) robiłam skalniak żeby tylko w ziemi grzebać i rosliny sadzić Więc rozumiem i nawet klona posadzilismy z tatą i lilaki na drugiej wysepce miedzy ulicami, do dziś rosną, ale skalniak jak się wyprowadziłam został zamieniony w trawnik na którym psy się załatwiają....jednak nie żałuję bo miałam z tego masę frajdy i ubaw z min ludzi idacych chodnikiem....wtedy zieleń miejska to były drzewa, i krzaczory nie to co dzisiaj
Tak, Danusiu - wiem. Na O. są sami życzliwi ludzie i tak odbieram wasze wypowiedzi.
Jak każdy mam wątpliwości przed podjęciem decyzji ale jestem przyzwyczajony do ich podejmowania. Po prostu kalkuluję.
Tyle tylko, że w osobistych sprawach dochodzą jeszcze rozterki serca