Po różach, bardziej prozaicznie:
Całkiem nienajgorsze tegoroczne plony marchewki i marne wyjątkowo selery.
Ciągle jemy winogrona, są aż za słodkie

.
Buro i ponuro, tylko trawa zielona cudownie i liście z wierzby, reszta już prawie całkiem opadła.
Zmian u mnie niewiele, dosadziłam dwie jabłonie - nową papierówkę w miejsce dużej, która niestety uschła i jeszcze jedną jabłoń - kosztelę. Wokół młodych jabłonek małżonek porobił mi kancikowe kółeczka w które wsadziłam zioła: kocimiętkę, hyzop, różne szałwie, ale i werbenę rigida. No ale to było jeszcze w sierpniu. A pod jabłonką całkiem już sporą w odmianie "Royality", z bordowymi liśćmi posadziłam różę pnącą "Paul's Himalayan Musk", którą dostałam w prezencie od przemiłej Magdy z Chrzanowa.
Pozostaje jeszcze skosić trawę z liśmi, jeść marchewkę, winogrona i czekać na wiosnę

.