Witajcie znowu po dłuższej przerwie

. Kończy się wiosna, zdjęć nie robiłam, zajęta byłam bardzo pracą całkowicie nieogródkową no i uznałam, że pokazywanie ciągle tego samego, albo zapuszczonego po zimie ogrodu nikogo nie ucieszy, toteż zaniechałam w całości pisania na swoim wątku. Czasami podglądałam tylko po cichu co słychać w ulubionych wątkach.
Nie zaniedbałam tylko spotkania TML w Wojsławicach, gdzie stawiły się niemal wszystkie wielbicielki lilaków i na którym poznałam osobiście Gruszkę _na_wierzbie. Przybyło nam nowych członków, tym razem płci obojga. A ja powiększyłam zasób lilaków o trzy nowe odmiany. Wyjazd zaowocował też wizytami w szkółkach, co spowodowało że zawartość niektórych donic jeszcze czeka na nowe miejsce.
Poza tym byłam w zeszłym tygodniu w angielskim miasteczku w hrabstwie Dorset, gdzie odbywały się ubiegłej niedzieli dni otwartych ogrodów, zatem zapowiadam w ogrodach świata nowy wpis pt. "Co Anglicy mają w swoich ogródkach". Jednym z pokazanych ogrodów był ten przy domu w którym urodził się i mieszkał bardzo znany projektant Arne Maynard. Dzisiaj mieszka w nim jego matka.
Ogrodowych zmian u mnie jak na lekarstwo, jeśli nie liczyć zmian w wielkości niektórych róż, które przemarzły do gruntu, zwłaszcza angielki oberwały. I tu potwierdza się, że najbardziej odporne są stare, historyczne odmiany, które w tym roku mają morze kwiatów. Dobrze zniosła duże mrozy wydawałoby się wrażliwa "francuzka" Colette.
Kto widział wczorajszy jubileuszowy odcinek Gardeners' World ten już wie, że róża właśnie została wybrana rośliną 50-lecia, co wcale mnie nie dziwi, bo typowałam tak samo jak Adam Frost

.
A skoro jesteśmy przy różach...
Cardinal de Richelieu
Variegata di Bologna
No i trochę ogrodu: