Mój na razie też, ale mam ambitne plany rolnicze
Dziękuję i odsyłam serdeczności weekendowe również pod Twoim adresem
Bardzo dziękuję za radę, Toszko Uspokoiłaś mnie, bo już kombinowałam jak koń pod górkę, jak ten warzywnik zmniejszyć i nijak mi nie wychodziło. Szczęśliwa będę, jak uda mi się wyhodować jakąś zieleninę do zupy, czy pomidora na kanapkę, gdzie mi tam do kabaczków, ale tak jak wspomniałaś o miejscu na płodozmian warto pomyśleć, więc co mi tam, zostaje 100m2
Pomyśl zawczasu o jeszcze dwóch rzeczach niezbędnych dla rodziny z warzywniakiem - potrzebna będzie duża zamrażarka i spora chłodna piwnica na przetwory
Warto mieć własną fasolę, własny zielony groszek. Długo nie zdawałam sobie z tego sprawy dopóki Młode nie dostało zadania ze szkoły z wyhodowaniem fasolki... wszelkie marketowe gniły i nie chciały kiełkować lub potem rosnąć. Uratowała nas ogródkowa fasolka którą podzielił się teść. Wniosek - te sklepowe są gazowane p/chorobom grzybowym i wszelkim robaczkom. A my to jemy
I np. co kilka lat kupuję flance majeranku (niestety, u nas nie zimuje). Dosłownie dwa, trzy krzaczki. I z nich mam potem zapas na kilka lat. Niech ten sklepowy schowa się przy nawet kilkuletnim domowym, wysuszonym pod dachem altany. Koperek mrożę. Kupnego smak i aromat może się schować.
Z niewyrośniętych marchewek, pietruszki, selerów i porów robię domową wegetę. Kroję drobno i suszę. Do tego przyprawy i gotowe
A propos pietruszki korzeniowej - w sklepie obecnie bardzo często udaje ją pasternak.
Ostatnio robiłam barszcz z boćwinką ze słoików. Taka wiosenna rozkosz w środku zimy.
I co ja ci będę więcej pisać...?
____________________
Kto szuka ten znajduje, kto pyta ten dostaje:-)
Przedogródek - wersja któraś tam i taaa dam... ostatnia (chyba )
Rozrysowałam sobie koncepcję Asi na ciurkadełko w przedogródku. Przerzuciłam jedynie element wodny na lewą stronę, tak żeby był widoczny z ławeczki.
Pasowałoby mi ciurkadełko w formie kuli, bo przy tarasie mają być dekoracyjne betonowe kulki i oświetlenie w jednym miejscu też takowe, więc byłby jakiś wspólny mianownik.
Gdzieś w realizacjach Szefowej widziałam przepiękną szklaną kulę w formie fontanny, ale ten no... sponsor needed Na szczęście w wersji dla zwykłych śmiertleników znalazłam kamienne kule-fontanny i też mi się opcja podoba. W ogóle cały przedogródek zaczyna mi się podobać. Szok
Wersja z chodnikiem przy domu
I wersja bez chodniczka
Pierwsza na pewno bardziej funkcjonalna, umożliwiająca szybkie przemieszczenie się z podjazdu do eee... warzywnika? Ale ławka stojąca na środku chodnika wygląda trochę, jakby ktoś ją gdzieś niósł i w połowie drogi się rozmyślił
Druga wersja bardziej upierdliwa, pod względem konieczności dreptania trasą spacerową, ale "placyk" z ławką bardziej kameralny.
Piwnicy już sobie raczej nie wykopię, ale za to zamrażarkę mam ogromną i 200m2 nieużytkowego strychu
Wychowałam się na swojskich warzywach, bo babcia uprawiała ogródek. I takie przyziemne marzenie mam żeby moja córcia też mogła biegać boso do warzywnika i zrywać pomidory prosto z krzaka. Ba! żeby w ogóle wiedziała, jak naprawdę smakuje pomidor
W oczekiwaniu na wiosnę.
Przeczytałam chyba wszystkie mądrości (głównie Toszkowe) o przygotowaniu gleby, rozeznałam temat kompostu, obornika i innych dobroci, zrobiłam listę zakupów pt. "niezbędnik małego ogrodnika", wdrożyłam w życie akcję pod kryptonimem tarasy, zaczęłam robić listę "roślinne must have" przy okazji wybiłam sobie z głowy kilka co ciekawszych pomysłów typu katalpa, robinia i jaśminowiec (ech), obejrzałam z milion Waszych pięknych ogrodów, zakochując się w co drugim na zabój i czekam... czekam...czekam i raczej jeszcze sobie poczekam, bo zima w tym roku kocha nas bezgranicznie (ech)
Nieśmiałe przymiarki do komponowania rabat.
Wiedziałam, że dobór roślin będzie mega trudny, ale nie spodziewałam się, że to będzie aż taka masakra. Osiwieję nad tym, jak nic.
Zaczęłam rozmyślania od przedogródka i jedynej zacienionej rabaty w całym ogrodzie, bo usytuowanej na północny-wschód. Słońce operuje tam po wschodzie przez jakieś 4-5godzin wiosną-jesienią i 6-7godzin latem. Później budynek rzuca cień, sięgający mniej więcej do końca rabaty z numerkiem 1.
Przy okazji ukośną kreską zaznaczyłam też miejsce, gdzie zimą może spadać śnieg z dachu. Wprawdzie mamy płotki przeciwśniegowe, ale przy dużych opadach i tak zdarza się, że śnieg z dachu gruchnie.
Skoro cień, to od razu pomyślałam o różanecznikach, czyli rabatka na kwaśno.
Trzymając się zasady monogamii gatunkowej i kolorystycznej wepchnęłam tam jeszcze azalie, wrzosy i trochę rozczochranych wypełniaczy, które podobno (słowo kluczowe) na kwaśnej rabacie też dadzą radę wieść w miarę spokojną egzystencję. Wyszło mi coś takiego:
Przekonana nie jestem. Symetria rulez, ale gdzieś trzeba mieć poukładane...skoro w głowie nie bardzo
Zdecydowanie podtrzymuję wersję z chodniczkiem, tylko ten narożnik na ławkę warto by zrobić ciut większy (poszerzyć w prawo), bo teraz ta ławeczka faktycznie wygląda na wciśniętą.
Ciurkadełko nie bez powodu postawiłam z drugiej strony: chciałam, żeby stałe akcenty były bardziej równomiernie rozłożone na całej przestrzeni, a nie skupione w jednym miejscu. No i z podjazdu byłby lepszy widok. Ale tutaj to się nie upieram. Jeśli zależy Ci na widoku z ławeczki, to może tak zostać. Pamiętaj tylko o doprowadzeniu prądu przed zrobieniem ścieżki i posadzeniem roślin.
Masakra z tymi roślinami, prawda? Zgadzam się w zupełności
Najpierw trochę doświadczeń z z mojej kwaśnej.
Rodki są spektakularne w czasie kwitnienia, i zimą też robią dobrą robotę (chyba że akurat są przykryte) ale poza tym są trochę ... nudne (to tylko moja opinia - ja lubię zmienność na rabatach).
Moim zdaniem dobrze jest je wymieszać z trawami i bylinami, które dadzą ciekawy efekt latem i jesienią. U mnie jest to latem orszelina pink spire (pięknie kwitnie, pachnie i cudnie się przebarwia; ma chyba lekkie skłonności do odrostów i lubi trochę więcej słońca niż ma u mnie, bo widzę że się trochę wyciąga).
Jesienią świetny efekt dają rozplenice i zawilce japońskie, ale akurat tutaj nie jestem przekonana co do słuszności wyboru więc nie polecam. Na pewno hakone będzie świetnie wyglądała.
ładnie wyglądałyby tawułki chińskie ale one są bardzo żarłoczne i naprawdę potrzebują bardzo żyznej ziemi. Jeśli jesteś w stanie taką zapewnić, to byłyby świetnym rozwiązaniem.
Co jeszcze? Toszka kiedyś pisała, że lilie orientalne dobrze sobie radzą na kwaśnych i lekko ocienionych stanowiskach.
Jako podszyt u siebie jeszcze testuję epimedium i modrzewnicę. Oba na razie dobrze wyglądają ale epimedium jest pewniejsze - modrzewnica ma zdaje się słabą mrozoodporność.
Odnośnie Twojego planu - mam poważne wątpliwości, czy wrzosy i trzcinniki dadzą radę - one lubią słońce. Daniki mi tutaj nie pasują. Jeśli masz potrzebę zimozielonych, to do rodków bardziej pasują sosny. Toszka polecała karłową odmianę winter gold, która ładnie żółknie zimą.
I generalnie trochę bardziej rozrzucone te nasadzenia bym tutaj widziała. Nie wiem, czy byś chciała w tym kierunku.
Wersja z chodnikiem przy domu zaczyna przeważać i problem co posadzić w najciemniejszym kącie odpada siłą rzeczy... i super jak mi się stopi lodowiec przed domem spróbuję to sobie jeszcze „rozrysować” w terenie. Ale rozumiem że ławka zostaje pod murem, tylko robię wokół niej szerszą trasę spacerową?
Asiu, z tym doborem roślin to tragedia w jednym akcie. Katalog roślin wertuje wzdłuż, w szerz i w poprzek, a efekty tych wysiłków widziałaś Nie upieram się przy różanecznikach absolutnie, jakoś tak mi same wyszły z racji nie wybrzydzania w cieniu, ale dobrać coś do nich to już dla mnie wyższa szkoła jazdy. Jak są kwasniolubne, to nie lubią cienia. Jak lubią cień, to nie lubią kwaśnej gleby. Jak lubią kwaśną glebę i nadają się do cienia, to mi się nie podobają. Nic tylko siąść i płakać Ty mi nie pisz, że lubisz zmienność na rabatach, bo mnie tu właśnie ogromny wysiłek kosztuje nie wpakowanie na tę rabatę wszystkiego co dusza zapragnie zwróć uwagę, że moja wiedza o roślinach jest nawet nie zerowa, ona oscyluje gdzieś na poziomie minus 500 i o takiej orszelinie na przykład pierwsze słyszę, o epicośtam nawet nie wspominając. Co do nasadzeń pod linijkę, to widzę że przydałoby się tam więcej luzu, ale jak próbuję to porozmieszczać jakoś bardziej chaotycznie, to efekt zawsze wychodzi, jakbym próbowala dobierać te rośliny po pijaku idę myśleć nad wersją cieniolubną, ale niekoniecznie kwaśną... może lepiej mi pójdzie (słodka naiwności)
A jeszcze o kolorach pamiętać, i żeby atrakcyjność przez cały rok zapewnić - pamiętam jaki to ból głowy.
Z tymi różanecznikami wcale źle nie wymyśliłaś. Da się to ogarnąć, tylko glebę trzeba odpowiednio przygotować, żeby faktycznie kwaśna była.
Masz tam w okolicy jakieś dęby i sosny?