Sylwia,
a może skonsultuj z kimś bez uprawnień ale takim, co zna się na problemie.
Ja teraz mieszkam w miejscu "mokrym". Kilka lat temu chciałam coś z tym zrobić. Było dużo osób popierających nasze pomysły "osuszania". Dziś wiem, że były one mocno nieprzemyślane.
Przyjechał pan, który od lat zajmuje się podłączaniem wody. I powiedział wprost - proszę pani, szkoda pani pieniędzy. W prosty sposób opisał skalę problemu. Nie rozwiążę go sama, bo to niemożliwe. Potrzebne są prace na dużym terenie. Nie wystarczą działania tylko u mnie.
W domu zastosowałam rozwiązanie, które pan polecił. Na razie się sprawdza. Nie uwzględniłam tego, co mówił przy zakładaniu ogrodu. I w tym roku miałam zalane rabaty. Bo one w ogóle tam nie powinny być. Trudno, moje ryzyko. Większych strat nie ma, bo sytuacja była wyjątkowa. Ale już więcej nic tam sadziła nie będę, bo wiem, że w sytuacji ekstremalnej popłynie tamtędy rzeka.
Życzę Wam znalezienia najlepszego sposobu. Trzymam kciuki za powodzenie