Rachu-ciachu- i po wszystkim
od drugiej strony:
Na rabatkę trafiły: nowa piwonia Sarah Bernard, dla powiększenia kępy koleżanki-bliźniaczki, 4 mini sadzonki kuklika Mai-Tai, które przyszły po 3 miesiącach czekania, jestem pewna, że z tej ulgi oczekiwania na nowy dom, będą rosły znakomicie oraz róża Chippendale (razem z onętkiem, który się jej wsiał do donicy), która dotąd próbowała rozsadzić donicę, wreszcie się nad nią ulitowałam. Poza tym rozsadziłam istniejące kukliki Pink Fluffy - z trzech jest pięć oraz miniaturową bergenię, która kwitnie na biało - o ile przymrozek jej nie załatwi (a ponieważ regularnie przedwiośnie ją demoluje, prawdopodobnie poszukam jej bardziej zacisznego miejsca już niedługo). Rozsadziłam też kocimiętkę, którą rok temu wydłubywałam ze ścieżki w ogrodzie mojej siostry, pobierając w ten sposób sadzonki - nie niszcząc jej ogrodu - w tym roku jest jedną z moich roślin numer 1, za żywotność i niezmordowane kwitnienie.
I co - lepiej? Niby nic, a cieszy

Robota prawie żadna, myślę, czy może by jeszcze troszkę nie uszczknąć