Dorotka_z_Kr...
18:39, 07 gru 2016
Dołączył: 07 gru 2016
Posty: 2
Dzień dobry,
nie jestem żadnym ogrodnikiem (bo nie mam ogródka), ale bardzo kocham przyrodę i gdy tylko nadarza się okazja, pomagam teściom na działce lub w ogródku w domu. Tym razem spotkała nas niemiła "okazja".. Dwa dni temu zwaliła się stara morelka, którą obrastał bluszcz - piękny, 30-letni, który początkowo płożył się po ziemi, potem wspiął się na morelkę, tworząc piękną kaskadę
i jeszcze w tym roku zakwitł. Morelki oczywiście uratować się nie dało, ale uwzięłam się, żeby uratować przed piłą tak dużo pnączy, jak tylko się da. Nie wiem czy słusznie, ale cierpliwie i delikatnie oddzielałam pnącza od pnia w nadziei, że coś z tego będzie.. Większość z nich, przy zwaleniu się drzewa, pourywała się i nie mają ciągłości z korzeniami
Sytuacja wygląda tak, że mam wielką kupę kilku-, może kilkuntastometrowych lian, z mnóstwem korzeni czepnych i zdrewniałymi łodygami.. zostawione są też dwa kawałki pnia (jeden ok. 60 cm, drugi ok. 220 cm) z owiniętym wokół bluszczem. No i mamy grudzień.. Czy istnieje jakakolwiek szansa na uratowanie tego? Teść myślał o zadołowaniu mniejszego pniaka, a pod większy - wykopaniu dołu i postawieniu go pionowo, z nadzieją, że bluszcz puści korzenie.. A co z wielką górą lian? Proszę, napiszcie, czy cokolwiek da się z tym zrobić?
Następnym razem, gdy będę u teściów, zrobię zdjęcia.
Pozdrawiam serdecznie
nie jestem żadnym ogrodnikiem (bo nie mam ogródka), ale bardzo kocham przyrodę i gdy tylko nadarza się okazja, pomagam teściom na działce lub w ogródku w domu. Tym razem spotkała nas niemiła "okazja".. Dwa dni temu zwaliła się stara morelka, którą obrastał bluszcz - piękny, 30-letni, który początkowo płożył się po ziemi, potem wspiął się na morelkę, tworząc piękną kaskadę


Sytuacja wygląda tak, że mam wielką kupę kilku-, może kilkuntastometrowych lian, z mnóstwem korzeni czepnych i zdrewniałymi łodygami.. zostawione są też dwa kawałki pnia (jeden ok. 60 cm, drugi ok. 220 cm) z owiniętym wokół bluszczem. No i mamy grudzień.. Czy istnieje jakakolwiek szansa na uratowanie tego? Teść myślał o zadołowaniu mniejszego pniaka, a pod większy - wykopaniu dołu i postawieniu go pionowo, z nadzieją, że bluszcz puści korzenie.. A co z wielką górą lian? Proszę, napiszcie, czy cokolwiek da się z tym zrobić?
Następnym razem, gdy będę u teściów, zrobię zdjęcia.
Pozdrawiam serdecznie