Zbyszku

, taki sprzęt - to było tak. Jak weszliśmy zobaczyć wnętrze domu, który chcieliśmy kupić, czyli tego domu, to bezwiednie poszłam do kuchni. Bałam się rozpalić (czy komin cały, czy nie spowoduję pożaru?). Piec stał, rozpałka była i nawet drewno przygotowane. Wszystko było - jakby ktoś dopiero wyszedł a to "dopiero" trwało 5 lat.
Ale wracajmy do pieca. Był z nami "znajomy" - człowiek poznany na drodze wiejskiej, on właściwie rozpalił ogień szybko i sprawnie. Zapach palącego się drzewa w lekko wilgotnym domu. To było to, o to chodziło. O ten trudno uchwytny zapach. O to ciepło. I falę dobrych wspomnień.
I choć potem podczas kolejnych remontów każdy albo niektórzy pytali, kiedy piec wyrzucamy (bo nie był ładny, może wydawał się nawet trudny w obsłudze), to myśmy go remontowali, udoskonalali i poprawiali rękami zduna, pana Wacka. On jak lekarz wkładał ręce do pieca i badał jego zdrowotną kondycję.
Aż przyszła długo wyczekiwana chwila, że mogliśmy pojechać do pana Wacka i zapytać, czy postawi nowy piec. Pan Wacek - jakbyśmy to powiedzieli - miał terminy zajęte, "rozrywany" w całej wschodniej części Kotliny. Ale pamiętał, że był lekarzem domowym wzywanym do naszego starego pieca, rzucił więc inne zobowiązania i ... ulepił nowy piec, pracując dni 9.
Dosłownie lepił. Miał proste narzędzia: stalową metrówkę, haczyki, młotek prawie bez rękojeści. Zużył wszystkie cegły szamotowe ze starego pieca, nic się nie miało prawa zmarnować, nawet stare kafle. Nowy piec jakby wchłonął stary.Piekarniki sami odnawialiśmy, bo teraz takich nikt już nie zrobi (gruba blacha nie przepala się).
Jak działa piec?
Rozpalam, czekam aż się nagrzeje (teraz to tak do godziny), sprawdzam ręką ciepło w górnym i dolnym piekarniku i wstawiam ciasto. A potem zaglądam i sprawdzam czy upieczone. Przy piernikowym wyższa temperatura, przy kruchym niższa - na wyczucie. Pod piekarnikiem ułożona dodatkowa płyta żeliwna, żeby nie paliły. W czasie pieczenia nie wolno zbytnio dokładać drewien, bo ogień pali ciasto.
Dania z pieca nie są wysuszone, smakują inaczej, może lepiej?
Na piecu gotujemy, suszymy owoce, grzyby, warzywa, pieczemy, suszymy przemoczoną odzież, za piecem trzymamy makaron domowy wysuszony, orzechy, skorupki jajek, bułkę do starcia. To nasz naturalny podgrzewacz do potraw dla spóźnialskich.
Tak, taki piec każe zwolnić, to nie jest pstryk i mam. Ale ja go używam zawsze, nawet w lecie. I choć mamy przecież kominek z taką ławką - zapieckiem, mnie do pieca kuchennego ciągnie.
To taka moja duma, choć przecież wiele osób ma takie piece. Marzy mi się jeszcze piec jako ściana w ścianie.
Ale o tym kiedy indziej.
Przedświątecznie spod pieca pozdrawiam. I przepraszam za temat mało ogrodowy

.