Marto, padają czasami bo: nie odnawiam matek (jak umiera matka, pszczoły padają, jak zobaczę, że jest taka sytuacja natychmiast podkładam im ramkę z czerwiem do wychowania matki i czasami się udaje), ja nie kupuję unasiennionych matek. Więc u mnie jest naturalna wymiana. Stara matka ratuje się ucieczką. A jak słabsza matka, słabsza rodzina pszczela.
Osypują się, bo nie są w stanie przeżyć zimy te słabsze roje. Nie są w stanie pobrać pożywienia z komórek.
A dlaczego są słabe? Na pewno muszę wymienić kolejne ramki na nowe, bo starsze ramki to małe pszczoły. Padają, bo wyobraź sobie piękną pogodę i warunki pożytkowe (kwiaty nektarują), a pszczoły nie chcą "iść w pole", rozdrażnione kręcą się, żądlą etc. To mnie zadziwia zawsze. Ja za wszystko winię monokultury i opryski wykonywane w dzień.

Ale u nas nie jest tak źle. Pszczoły mają się lepiej niż gdzie indziej, pewnie. A waroza - jest. Ja zakładam paski. Ale u mnie ona nie jest problemem. Bo ja nie mam towarowej pasieki, tylko stacjonarną przydomową. Więc skala zagrożenia jest inna.
A jak padały mi pszczoły to właśnie po ociepleniach lutowych albo po zimie w marcu. Mimo pełnych pożywienia ramek. Ja nie dokarmiam w sezonie a tylko zakarmiam na zimę, żeby potem nie kręcić własnego cukru do słoików.
A i jest problem z cukrem: zwykły ze sklepu ma antyzbrylacze - jelitka pszczele nie są w stanie go strawić.
PSZCZOŁY NIENAWIDZĄ CHEMII. Nawet Dior i Yves Sain Laurent w pasiece im przeszkadza

.