Dzisiaj opowiem o tym, jak zostałam pszczelarzem. Już wiecie, że kupiliśmy dom w stanie opłakanym ale z pięknym zarośniętym ogrodem

. Nieświadomi niczego mieszkaliśmy z kunami na strychu (my na dole, one na strychu, strasznie w nocy hałasowały i bałaganiły), przechodziliśmy koło żmij i padalców. Wieczorami tuptały jeże. Były też 3 ule, o istnieniu w nich życia nie mieliśmy pojęcia. Myśleliśmy, że to kolejne elementy do uporządkowania najbliższego otoczenia. Ale właśnie wiosną kiedyś zabraliśmy się za porządki w ogrodzie i otworzyliśmy ule. Widok był przerażający. Płakałam rzewnymi łzami. Wtedy jeszcze nie byliśmy pszczelarzami a ja myślałam, że to wszystko przez nas.
Nie wiem dlaczego padły. Z braku pokarmu pewnie. Najgorsza była ta porzucona w pośpiechu ramka (na zdjęciu) widać, jakby ktoś nie chciał, nie mógł jej z powrotem osadzić. A pszczoły próbowały nadbudowywać komórki i zabrakło im sił .... .