„Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty…”

Pierwsze ciepłe dni wezwały mnie do kaszubskich piasków. W zeszłym tygodniu był krótki rekonesans: obejrzałam kwitnącą moją jedyną kępkę przebiśniegów, trzy nowe przylaszczki, kwitnące derenie jadalne, puszczające listki krzewy owocowe i załamałam ręce ile jest pracy.

Pokiwałam głową nad kopcami kreta tworzącymi księżycowy krajobraz na niby trawniku. Napracował się biedak a ja to wszystko będę musiała rozgrabić przed koszeniem. Jakoś dzielimy działkę – kret ogranicza się do rycia w perzu i zostawia rabaty w spokoju a ja niszczę jego kopce dopiero w maju kiedy uruchamiam kosiarkę.

W niedzielę miałam już więcej czasu na ogród. Pod sekator poszły trawy ozdobne, zasiliłam rabaty, drzewa i krzewy nawozem Yara mila complex i borówki siarczanem amonu. Po zimie startujące rośliny potrzebują dawki azotu. Potem powtórzę nawożenie jeszcze dwa razy co miesiąc.

Trochę wiosennych migawek z kaszubskich piasków. Zeszłoroczne nabytki: przekwitające przylaszczki, brunera i cebulice. I wcześniejsze pierwiosnki, które latem marudzą na suszę ale wiosną niezawodnie dają pokaz.

Rabata borówkowa a za nią jagodnik. Wystartowały już przesadzane jesienią agresty. Jagody kamczackie kwitną wcześniej niż zwykle. Posadziłam jesienią truskawki i już są. Malutkie.

W tle za płotem resztki lasu, który po wichurze sprzed paru lat jest sukcesywnie wycinany Tracę piękny widok ale zyskuję więcej zachodniego światła na działce.

Bee napisał(a)

A więc,

W 2018 roku znowu była susza ale borówki powoli rosły.



Automatyczne podlewanie kropelkowe .

Cześć Beato Przeglądam Twój wątek od początku i natknęłam się na kropelkowe nawodnienie borówek. Na jak długo starczało nawodnienie z 5 litrowej butelki? Czy ten sposób się sprawdził?

Niestety, woda schodziła szybko Sposób się nie sprawdził.

Ale borówki przetrwały tamtą suszę i teraz to już duże krzaki.

Las po nawałnicy z 2017r? U nas dużo takich terenów, ale jest też dużo nowych nasadzeń, może to niewielkie pocieszenie ale zawsze to coś do przodu też sadziłam jesienią agrest, jeden się nie przyjął, ale dokupiłam teraz drugi i jest ok mam teraz dwa malutkie krzaczki wcześniej sadziłam drzewkowe i ładnie owocowały, ale zawsze się łamały, pod ciężarem owoców. A i nasz pies lubił je skubać, myślimy, że to też była przyczyna, że tak się działo mimo podpórek

Moja bokserka też podjadała agrest prosto z krzaczka...mrużyła oczy, ale pychol wpychała po owoce. Porzeczki też zjadała...

Tak Basiu, to po tej tragicznej nawałnicy.

Przeszła obok naszej działki, powaliła drzewa u sąsiadki od południa i potem ścięła sosny w tym lesie za naszym płotem. Połamały się jak zapałki tak mniej więcej w połowie wysokości. U nas są głownie krzewy i niskie drzewa owocowe i te ocalały. Chyba wiatr przeszedł górą.

Dotąd są puste miejsca w okolicach Sulęczyna gdzie trzeba było wyciąć las. Niektóre dopiero są zalesiane. Po nawałnicy wyglądało to strasznie. Potrzeba lat aby te lasy się odnowiły.

Na razie przesadzany agrest wygląda dobrze. Zaryzykowałam i nie przycięłam krzaków po przesadzaniu. Jak nie będzie suszy i uda mi się je podlewać to może się uda?

Dziewczyny ja się wcale nie dziwię, że psy lubią je podjadać. Dojrzały agrest jest przepyszny.

Ja też jestem z terenów tej nawałnicy. Około 6km od miejsca gdzie zginęły te harcerki. U nas trochę drzew wtedy połamało, głównie u sąsiadów, nasze małe to powyginało, a lasy całkowicie, całe hektary. Ale w większości są już nowe posadzone, nasadzenia w miarę szybko im idą te które, były posadzone, młode przed nawałnicą, ocalały i już ładnie podrosły

Beata, dlaczego nie sparwdził się sposób z podlewaniem borówek z butelek? Co zawiodło? Piszesz, że teraz są duże, czy stosowałaś inny sposób podlewania?

Agnieszko, kaszubskie piaski to mój ogród weekendowy. Przyjeżdżam tutaj na weekendy i tylko wtedy mogę podlewać ogród.

Borówki są posadzone w mieszaninie torfu kwaśnego i rodzimego piasku, ściółkowane grubą warstwą kory i trocin. W normalnych warunkach to im wystarcza ale tamtego suchego lata to było za mało.

Butelki szybko się opróżniały a mi zależało, żeby podlewały wtedy kiedy mnie nie ma na działce. Zrobiłam otwory igłą.

Teraz się zastanawiam nad kupieniem niedrogiego mauzera i pociągnięciem linii kroplującej. Mogłabym napełnić zbiornik wodą w trakcie pobytu na działce. Działka jest na lekkim wzniesieniu i działałoby to grawitacyjnie.

Minusem nawadniania kropelkowego jest to, że borówki nie tworzą dużej bryły korzeniowej i w razie jakiegoś problemu są mniej odporne na suszę. Posadzone na piasku i podlewane sporadycznie dużą ilością wody mają naprawdę ogromne bryły korzeniowe i korzenią się znacznie głębiej. Wiem, bo przesadzałam takiego kilkuletniego zawodnika