Gratuluję pomysłów i pracowitość. Śledzę Twoje poczynania cichutko.
Jest moc. Pomyślałam, że na Twojej glebie wilgotnej świetnie rosłyby ambrowce - są piękne. W arboretum w Wojsławicach są piękne nasadzenia nad stawami no i piękne rabaty bylinowe w dużej skali. Popatrz na ich stronę.

Dziękuję Lidka
Na pewno sprawdzę te ambrowce. Na stronę ogrodu też .

Też jestem kopiąca, mam do wykonania korzeń po akacji, nie dałam rady na jesieni, oporny był i mrozy mi przeszkodziły, jak zrobi się cieplej to dokończę dzieło

maksimini napisał(a)

Aga, jak przeczytałam przed chwilą swojemu mężowi jak to Twój wywiózł 3 taczki przy kopaniu u was oczka i rzucił robotę w cholerę bo się zmęczył, to mój stwierdził, że już Twojego lubi i że swój chłop

Podziwiam za pracowitość. Sama takie oczko wykopać to mega wyczyn. Ach te chłopy.. Ja mojego wzięłam na sposób-już go o nic nie proszę tylko sama coś zaczynam kopać. Wtedy rusza go sumienie-albo męskie ego iż będę sue chwalić moim dziełem- wyrywa mi łopatę i kończy co zaczęłam hihi

Rejzi napisał(a)

Ja mojego wzięłam na sposób-już go o nic nie proszę tylko sama coś zaczynam kopać. Wtedy rusza go sumienie-albo męskie ego iż będę sue chwalić moim dziełem- wyrywa mi łopatę i kończy co zaczęłam hihi

Ja też tak czasami robię i też unie działa.

U mnie prace domowe tak się odbywają, ja zawsze coś rozkręcę by naprawić i tu moja rola się kończy, bo nie potrafię tego naprawić, mąż musi dokończyć to co ja zaczęłam

Mary napisał(a)

Dużo jest dziewczyn ”kopiących". Na forum były też przypadki dziewczyn, które się "zaprzęgały".
https://www.ogrodowisko.pl/watek/6716-newlife-w-ogrodzie?page=20

Szkoda, że tak smutno zakończył się ten wątek, bardzo lubiłam tam zaglądać...

Ja mojego Emusia stopniowo wciągałam w ogród, początkowo z różnym skutkiem bo i remonty budynków gospodarczych szły, ale jak ja wykopałam wykopy pod opaski wokół budynków i chodnik to On potem musiał coś w zamian mi pomóc A potem po pierwszym spotkaniu u Kondzia jak zobaczył efekty pracy ogrodowej i poznał innych facetów pracujących w ogrodzie ze swoimi połówkami to po dwóch latach mojego koszenia trawnika( prawie całego ogrodu wtedy) sam złapał za kosiarkę Mnie to koszenie zajmowało wówczas pięć dni w tygodniu by skosić całość. Jak On zaczął kosić ja robiłam rabaty, a Jemu koszenia ubywało, za to doszło podlewanie tego co posadziłam i znów złapał za konewkę ze mną i tak się wkręcił, że Mu już zostało to wspólne ogrodowanie

W ogrodzie też pracujemy razem lubimy to oboje gorzej z jakimiś pracami w domu, jakieś naprawy, remonty to zawsze czeka na swój czas ale takich domowych prac to ja sama zbytnio nie lubię, a jak za oknem słońce świeci to mi trochę szkoda czasu na domowe