Dla stworzeń zostawiam zawsze kilka stert liści .
Nie lubię bałaganu na rabatach, poza tym czytałam, ze powinno sie usuwać martwe resztki bylin, bo łatwo o rozwój chorob w pozostawionych, gnijących resztkach.
Mam wrażenie, ze u nas jest wyjątkowo dramatycznie. Wczoraj późnym popołudniem byłam w centrum swojego miasteczka - tam zero komarów, choć parkowałam w pobliżu krzaczorow... Najwiekszym zaskoczeniem była dla mnie sytuacja w Rewalu - tam przez 2 tygodnie nie spotkałam ani jednego komara! : o
Dosadziłam bukszpany (które przeżyły zeszłoroczny atak ćmy), które rosły tam już wczesnej acz w innej konfiguracji. I są tam też prymule, które z kolei nie były wogóle ruszane.
Z finalną koncepcją tej rabaty wstrzymam sie do wiosny - wtedy będzie wiadomo czy swierki przeżyły przesadzanie.
Też zawsze usuwałam „suchelce” jesienią. I teraz też tak zamierzam robić, bo się wiosną nie ogarnę.
Już pościnałam malwy i część rudbekii. I trzykrotkę, bo wyglądała strasznie .
Zostawiam tylko trawy i hortensje do wiosny. Chociaż kusi mnie ściąć jedne hortensje już jesienią/zimą (jedną odmianę, whitelight, strasznie się pokłada), ale chyba nie będę aż tak eksperymentować.
Liście zawsze zostawiam. Wszystkie.
Edit: komary u nas raz są chmarami (najwięcej było, jak robiliśmy fundament pod altankę), później ich nie ma. Teraz ich nie ma, ale wczoraj byłam u rodziców i tam, to jakaś masakra (dom przy lesie).