Pogoda paskudna tak, ze nawet nie poszłam na spacer, co dobitnie źle świadczy o pogodzie, bo niemal codziennie robię kilka kilometrów... Człowiek nie zdążył wejść w rytm pracy ogrodowej, a już ta praca wstrzymana przez wskazania termometru i przeszywający wiatr... W związku z tym wciąż nie mam jak dokończyć porządków... Bratki kupiłam, nie zdążyłam wsadzić do donic, a już musiałam je wstawiać do garażu, z uwagi na mroźne noce... Znalazłam zdjecia z zeszlego roku o tej porze - siedzimy na tarasie w krótkich rękawkach i gramy w UNO!

. A teraz nawet forsycja jeszcze nie kwitnie!
Se pomarudziłam

. Najważniejsze, ze już kwiecień, kiedyś wreszcie będzie cieplej (bliżej niż dalej przecież) i będzie można iść na zakupy roślinne

. A może nawet na wakacje uda sie gdzies wyjechać...? - wstępne kroki poczynione.
Święta spędziłam leżąc na kanapie już to czytając książkę, już to oglądając (kolejny już raz

) trylogię *Auta* oraz wyglądając przez okno i wizualizując sobie rabaty po zmianach

.