To nie tyle kwestia dojrzewania, co zmiany sytuacji życiowej czyli przeprowadzki z kamienicy w mieście do domu "na obrzeżach małego miasteczka" . Pasja ogrodowa (oraz stolarska) pojawiła się wówczas znienacka, a jej początkiem była chęć ukształtowania własnego widoku za oknem .
Pochwał faktycznie już dość, bo się chłopak rozbisurmani .
Wiesz, wydaje mi się, że jednak trochę dojrzewania w tym jest, bo jednak z mojego punktu widzenia, nie bawi mnie to co bawiło mnie w wieku nastoletnim i dziecięcym. Kiedyś grzebanie w ziemi było dla mnie karą i stratą czasu A co do pobudek wynikających z chęci ogarnięcia przestrzeni, to są tacy co za to płacą innym
No, to jest oczywiste . Ja wypowiedziałam się w określonym kontekście - mojej pasji ogrodowej i małżonkowej stolarskiej. Nie miałyby szansy się pojawić, gdybyśmy nie zamieszkali we własnym domu. Jakieś inne pasje by nas pochłaniały zapewne .
Ja nigdy wcześniej nie grzebałam w ziemi, więc urazu nie miałam .
Ha! Żeby za to płacić, trzeba mieć czym . My po kupnie i remoncie domu, tudzież jego urządzaniu nie mieliśmy już na nic innego pieniędzy. Dlatego zaczęliśmy prace sami (dopiero po roku od zamieszkania) i to z wykorzystaniem narzędzi i surowców, jakie mieliśmy na stanie . Już kiedyś pisałam, że ma to też swoje dobre strony - ogród powstaje bardzo powoli i razem ze zdobywaniem wiedzy ogrodowej i świadomości własnego stylu można go na bieżąco kształtować, nie trzeba robić rewolucji, gdy po roku gust się zmieni .
I odkąd zaczęliśmy, nie możemy się zatrzymać .
Właśnie o to chodzi, że nic nie widać . Chodzi o porządek . EM ma trochę wiekszą przestrzeń roboczą (z narzędziami, sprzętami typu kosiarka itp), ale normalnie brak słów. Ale na szczęście bardzo rzadko potrzebuję coś znaleźć w tym jego bajzlu .
Ma też w domu „swój” pokój, gdzie ma tylko swoje narzędzia do pracy, części, walizki (takie „pancerne”), papiery itp. Raz tam próbowałam mu ogarnąć. Prawie skończyło się awanturą, bo później nie mógł nic znaleźć . Ale to wtedy on mnie poprosił, żebym coś mu znalazła i wysłała, bo czegoś zapomniał.
Od tamtej pory nie przekroczyłam progu tego pokoju . A on nadal nie rozumie, że jakby sobie te swoje rzeczy uporządkował, to by się pakował w 15 minut, a nie ponad godzinę (gdzie ja już siedzę w samochodzie i czekam na niego, żeby go odwieźć na lotnisko ).
Widzę róże… i wcale mnie ten widok nie nudzi mam tylko wrażenie, że Twoja Ascot ma zbyt żywą czerwień jak na Ascot lub moja zbyt buraczkową? A może to kwestia słońca?
Pasje zazwyczaj pojawiają się nieoczekiwanie moje zrodzone w podobnych okolicznościach. Czas na ogród, rozpoznanie przestrzeni i możliwości jej zagospodarowania to świetna sprawa. Wiele osób po otrzymaniu gotowego projektu i ogrodu w pakiecie - nie uniknęło późniejszych rewolucji na miarę swoich, dojrzewających oczekiwań. Ja też cieszę się, że nie obsadzałam ogrodu 8-10 lat temu, dziś pewnie królowałyby w nim jałowce i trzmieliny.