Z innej beczki...
Wczoraj spędziłam 3 (trzy) godziny na usuwaniu śladów kreta z rabaty żwirowej: wpuszczanie ziemi z kopców z powrotem do krecich korytarzy (z pomocą wody pod ciśnieniem), odsiewanie żwirku z ziemi za pomocą sitka ze starego kosza, poprawianie zapadniętej kostki.
Jedna jeżówka miała dyndające nad korytarzem korzenie...
A dziś rano ten widok wyzwolił we mnie mordercze instynkty. Na zdjęciach nie widać licznych wybrzuszeń w żwirku...