Wiśnia przesadzona. Kilka godzin pracy wespół z małżonkiem i koniec

.
Roboty było sporo, bo żeby wykopać drzewko trzeba było zdjąć obrzeża, przy których rosło. Trzeba było wyznaczyć środek koła. Złożyć stelaż trampoliny. No i kopać, kopać, kopać

. W międzyczasie ta część ogrodu została zagrabiona - 6 worów igliwia!
No dobra.
Było (zdjęcie z końca maja, na czerwono zaznaczona dotychczasowa miejscówka wisienki):
I jest. Niewiele widać, bo na wiśni liści brak
Nowa miejscówka to dawne miejsce trampoliny. Jest tu dużo słońca, planowałam tu różankę. No i dalej planuję

. Ale akcja ruszy dopiero, gdy w przyszłym sezonie będę wiedziała, ze wiśnia przeżyła. Trzymam kciukasy