Dziewczyny, przesyłanie sobie zaatakowanych roślin nie jest chyba dobrym pomysłem… Pomogłybyście szkodnikowi się przemieszczać…
Ja swoją walkę mam za sobą.
Kilka lat temu walczyłam o kule wyhodowane na własnej piersi oraz o egzemplarz zastany na działce - walec wysokości 2 metrów i średnicy ponad metr.
Z moich doświadczeń - walka przynosi rezultaty tylko wtedy, gdy jest permanentna. Bez urlopów, bez dłuższych nieobecności. Nieustanne lanie silnej chemii. Uznałam, że ta walka nie ma sensu.
Nie ma też czegoś takiego, jak pryskanie zapobiegawcze - wynika to wprost ze sposobu działania specyfiku: roślina jest zabójcza dla gąsienic tylko 2-3 tygodnie po pryskaniu. Zatem jeśli przy dwukrotnym pryskaniu w sezonie nie ma ćmy, to znaczy, że nie byłoby jej także bez pryskania

.
Ja nie chciałam tej walki i ciągłego narażania się na kontakt z chemią, dlatego dla mnie bukszpany przestały istnieć. Te, których ćma nie zeżarła - zostały i wiedziałam, że prędzej czy później przyjdzie czas się pożegnać. Co właśnie nastąpiło i otworzyło pole do zmian

.
No to lecę do tych zmian życząc Wam miłego weekendu w ogrodzie lub poza nim

.