Dziewczyny, dziękuję Wam za odwiedziny i miłe wpisy, ze względu na okoliczności odpowiadam w jednym poście. Zaglądam do Was i czytam, ale na skrobnięcie przyjdzie czas, ten obecny jest mało łaskawy.
Oj, iryski (irys reticulata) skradły nasze serca, to sama słodycz. Faktycznie trudno zdecydować, które kolory ciekawsze. Niebieskie Pixie lepiej widać z daleka, purpurowe Purple Hill słabiej odznaczają się na tle rabaty, za to bliska zachwycają tak, że nos chce być przy ziemi. Zalety irysków: zaczynają wcześnie, wprowadzają mocny kolor, nie zamykają się podczas deszczu, przymrozki im nie straszne. Warto sadzić w grupach, w jednym miejscu zrobiłam taką „cienką strużkę” i nie było efektu. Kiedyś Inka pisała, że cebulowe sadzone w rządkach są nieporozumieniem, w tym przypadku jej słowa potwierdzają się. Wady irysków? Po kwitnieniu dość długo na rabatach utrzymują się liście, jak pisze Antracyt. A nam chce się szybko nowości na rabatach, nie śladów minionych istnień. Ale to nic. Gorsze, że regularnie "po roku giną w akcji", o czym piszą Juzia, Hania i Sylwia. Być może cebulki komuś smakują, a może winne są warunki - niezbyt przepuszczalne podłoże i za dużo wilgoci? Wiedząc, że to zjawisko może być jednorazowe i że moja gleba do lekkich nie należy, poświęcam iryskom w tym roku wszystkie zachwyty.
A poza tym? Są nabytki!!! Odkrywszy, że nie samym klonem żyje człowiek (i ptak!), zaplanowałam od północno-wschodniej strony działki zakątek przyjazny ptakom. Dosadziłam tam dwa krzaczki czerwonej porzeczki, bez czarny Gerda (Evy nie było), bez czarny Obelisk, świdośliwę Lamarcka oraz jarząb ‚Granatnaja’.
Dotarły trawy - seslerie zadowalających rozmiarów. Tylko ten torf...