No mnie trochę męczy niespieszna mentalność Hiszpanów... miałam okazję poznać w trakcie naprawy samochodu podczas mojej wyprawy po Hiszpanii, nawet mi wciskali w autoryzowanym serwisie, że kolor lakieru, którym malowali drzwi w aucie nabierze odpowiedniego odcienia pod wpływem słońca. Na ich gadulstwo przy kasie ze znajomymi podczas zakupów, też szkoda mi czasu... Pozazdrościć tylko takiego wyluzowania
Twoja kocura jest boska.
Ja tez mam Maine coona, ale mało gadatliwy i woli chodzić swoimi ścieżkami.Jak mi brakuje takie przytulasa.
Wróce jeszcze do rozważań na temat ścieżki.
Jeśli chcesz kłaść coś bez zaprawy to raczej nie łupek. On jest kruchy. Bez zaprawy będzie bardziej narażony na to, że pęknie podczas chodzenia po nim. Ja mam na zaprawie
Nic dziwnego, że mniej gadatliwy…przecież to kocur .
Mojej się mordka nie zamyka.
Prrr, frrr, trrr, mrrr, yyyy, iuuuu i na koniec, niezwykle rzadko wymyka się jej pospolite miau.
W kwestii przytulactwa to gramoli sie na mnie ta kupa futra bardzo często i domaga głaskania.
Jeżeli nie dość szybko zabieram się za odpowiednią porcje głaskania i drapania to obsługuje się sama. Po prostu wpycha łepek pod rękę i tarmosi się intensywnie.
Jakby tego było mało zachowuje się jak pluszowa zabawka u weterynarza.
Siedzi, sama i pozwala się badać.
Nigdy mnie nie podrapała. Podgryza bardzo delikatnie kiedy wyraża dezaprobatę, jeden raz.
Dwa lata temu uszkodziła sobie rogówkę w oku.
Cztery razy dziennie musiałam jej zakraplać to oko, najpierw jednym lekiem a po 10 minutach drugim.
Wyglądało to tak, że brałam ją na kolana układając na plecach.
Jedną ręką odginałam jej powiekę i wpuszczałam krople.
Kotka, leżąc nieruchomo, pozwalała mi to zrobić po czym…zamykała powiekę i leżała tak grzecznie kilkanaście sekund.
Co by tu jeszcze.
Niczego i nikogo sie nie boi.
Kiedy wychodzi ze mną do ogrodu to biegnie do plotu posiedzieć trochę przd ujadającą Heksą sasiadow. Siada przy ogrodzeniu i lize sobie łapkę tuż przed nosem szczekającej border collie.
Nie poluje na ptaki, kupa futra za ciężka i pozbawiona tej kociej zwinności, poza tym podejrzewam, ze ona ma w ogóle problem z oszacowaniem odległości przez tę wadę oka.
Nie wychodzi poza ogrodzenie.
No i na koniec, nie ma problemu ze ściągnięciem jej do domu. Kiedy widzi, że wracam, zbiera futro i leci za mną…
Nie rusza choinki.
W ubieglym roku wybrała sobie filcowego rudzika wiszącego dośc wysoko na gałęzi, zdjęła go jednym sprawnym ruchem łapki i poszła się pobawić.
Kocha remonty.
Musiałam ja zamykać w sypialni podczas ostatniego przyklejania kafli na ścianie przy schodach bo właziła majstrowi na plecy kiedy ciął flexem gresy.
Z tych wszystkich powodów…nie będę już mieć nigdy kolejnego kota.Poprzeczka jest postawiona za wysoko i żaden kolejny kot by jej chyba nie przebił.
Czasem tak jest. Ja tez sie zarzekalam kiedy odszedl moj Wituś Pierwszy. Poki nie zobaczyłąm Witusia Drugiego. Identyko byl wizualnie i okazuje sie, ze zachowanie tez identyczne. Niesamowite. Po sprawdzeniu rodowodu okazalo sie, ze wywodza sie z tej samej linii i miały wspolnych pradziadkow i prababki. To rowniez dowodzi jak wazny jest rodowod. Pies z pseudohodowli to zawsze jednak niewiadoma.
Nie ma reguły z kotami. Mój najbardziej gadatliwy i wymagający od człowieka jest właśnie kocur. A kotka chodzi własnymi ścieżkami i "korzysta z ludzi" wtedy kiedy ona chce, a nie odwrotnie.
Ja byłam przekonana, że po mojej Melce nie będzie już kolejnego psa w domu.
Pół roku później wysłałam Małżonowi zdjęcie szczeniaka setera szkockiego…
Tak tylko, z opisem że to szczeniak po Hilalu i Ludstarze…
Zreszta pies u mnie odpadał bo pochorowali sie wtedy moi rodzice, dziecko wyjechało za granicę na studia i nie bylo opcji szczeniaka.
U mnie odpadał ale Małzon…
Cóż.
Po jakimś czasie dostałam zdjęcie uroczego podrośniętego szczeniaka w czerwonej obróżce. Seter angielski w wydaniu irlandzkim. Oznacza to zero rodowodu bo to pies użytkowy, bardzo użytkowy, nauczony polowania.
Przez „naukę” rozumiem rozwiązania znane od wieków, czyli kij i gumiak.
Popatrzyłam na zdjęcie. W domu miałam akurat moje dziecko, które rzuciło okiem i zapytało:” Mamcia, a ten piesek to nie ma czasami za pleckami ojcowego mebla?”
No, w ten oto sposób dowiedziałam się, że mamy nowego psiaka.
Małżon się tłumaczył, że wcale nie chciał psa ale kiedy ją zobaczył to nie mógł jej zostawić…
Felka jest fajnym psem, raczej bezproblemowym ale jej brat…
Merlin się do polowania nie nadaje.
Nie zmieniło tego nawet regularne znęcanie się nad nim.
Ten pies to jeden wielki problem. Jest zupełnie inny niż siostra.
Złamał sobie w młodości łapę, pływać nie potrafił (!!!), szamotał się w wodzie pionowo, jak konik morski…
Ten brak umiejętności nie przeszkadzał mu w entuzjastycznym skakaniu do oceanu, ze skałek, z dużej wysokości.
Czasami nazywaliśmy go Pefron…