A ja biore delikatnie w rece i i przenosze w bezpieczne miejsca, raz tylko zawalu malo nie dostalam jak wygrzebala sie z ziemi spod lisci podczas prac wiosennych. Moglam ja zmiażdzyc niechcąco
O matko z córką! Taki widok rzeczywiście może człowieka przyprawić o zawał. Byłaś dzielna, że nie omdlałaś z wrażenia. Gdybym kiedykolwiek spotkała w ogrodzie takiego pełzacza, to niezależnie od jego zjadliwości, zakończyłabym swoją przygodę z ogrodem. Przeraźliwie się boję i jest to taki rodzaj strachu, że żadna logika nie jest w stanie go okiełznąć.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz
Ja z kolei na kolanach w krzaczorach - chyba pieliłam - zobaczyłam kamień na rabacie, chcę go podnieść a on miękki! I się poruszył! Myślałam, ze zejdę na zawał . Wrzask był również rzecz jasna .
Ropucha to była, a obrzydzenie, ze jej dotknęłam (wprawdzie przez dwie pary rękawic, ale jednak) nie chciało mnie długo opuścić.
Oooo, miałam to samo. Taka jedna mieszkała pod tujami zakopana w ściółkę. Dobrze, że jej grabkami po plecach nie podrapałam Może dalej tam mieszka, nie wiem, na wszelki wypadek nie zaglądam.
Jeszcze jedno spotkanie miałam z taką czarną jak diabeł w zeszłym roku. Poszłam wziąć trochę ziemi darniowej, zdejmuję plandekę, a tam ONA. Na samym czubku rozkraczona, jak królowa. Łomatko, o mało jej pawiem nie poczęstowałam!