Helen, dziś szybko bo po popołudniowych przeżyciach szukam bezpiecznego miejsca i go nie opuszczam, czyli fotel
Poszłam dziś po południu/pod wieczór walczyć z mszycą na bobie i wdepnęłam w takie coś:
Z 80 cm długości.
Najpierw krzyknęłam raz. Potem wołałam Małżonka, darłam się podobno okropnie, cud, że Gomułka z grobu nie wstał i nie przybiegł
Nie wiem czy gady mają słuch, chyba nie, ale być może nasze (głównie moje) nerwowe ruchy spowodowały nerwy i u zwierza (pewnie tak, nawet większe niż u nas). Niemniej jednak zwierz zaczął łeb podnosić i syczeć.
Nie będę robić z nas bohaterów, uczciwie przyznam, że uciekliśmy

Zwierz też popełz, gdzieś

Małżonka uznaję za Bohatera Roku za zrobienie zdjęcia
Czy to była żmija czy zaskroniec - nie mam pojęcia, ale spotkanie zaliczam do ekstremalnych, szczególnie w kontekście syczenia i wicia się

Nie polecam nikomu
Nigdy tych tematów nie zgłębiałam, dziś doczytałam, że zaskrońce nieszkodliwe są, żmije bardziej, no ale w naszych warunkach raczej nie są śmiercionośne. Tak to sobie tłumaczę, teraz

Pożyteczne też podobno są, ślimaki golasy wyżerają.
Piszę o tym, z różnych względów.
1. Nie jesteśmy w ogrodach sami - ale warto się nastawić na takie spotkania (zaskroniec podobno może mieć i 150 cm - warto o tym pamiętać i nie paść na zawał, z ostatnią myślą w życiu, że anakondę się zobaczyło

)
2. Bardzo jestem ciekawa co u mnie mieszka

Może ktoś rozpozna. Nie przyuważyłam charakterystycznych dla zaskrońca plamek za skroniami, w oczy nie zaglądałam, ale nerwy były więc info mało. Zygzaka nie było - więc jakby nie żmija? Okropne syczenie - podobno zaskrońce też tak reagują. Gdyby ktoś coś to byłabym wdzięczna

Chyba jednak lepiej bym się czuła z myślą, że to zaskroniec a nie żmija