Zmagam się w tym sezonie z deszczem, grzybem i chorobami.
Pissardi ma raka bakteryjnego. Myślę, że zaszkodziłam jej ubiegłorocznym jesiennym przesadzeniem. Wiosną ją ratowałam, próbowałam wyciąć chorą tkankę ale mi się nie udało. Bałam się tak mocno wycinać pień. Smarowałam rany maścią ogrodniczą, pryskałam Kaptanem. Póki co żyje ale wygląda tak sobie. Guma z niej już nie wycieka ale liście są takie małe i matowe i maja takie dziurki ale jakby nie do końca. Została taka jakby błonka w miejscu dziurek.
No i żeby nie było za lekko to wiśnie umbraculifera też mają takie dziurki. A jednej, tej najsłabszej zaczęły usychać gałązki. Jak złapałam, żeby wyciąć to się wyłamały. Są zupełnie suche. Nie wiem czy to też rak- pęknięć i wycieków na pniu nie ma.
Może też być tak, że korzenie doszły do brzegów wykopanego przy sadzeniu dołka i nie poradziły sobie z twardą, mocno zbitą gliną. Miałam za mało wiedzy jak ją sadziłam
Jeżeli macie pomysł co jej może być i jak ją ratować to proszę o porady.
I przekrój usychajacej gałęzi