Bo najpierw trzeba było podzielić, a później dźwigać mniejsze kawałki tego miskanta .
Ale podejrzewam, że mogłaś nie mieć siekiery i piły pod ręką, tak jak piszesz

Nie miałam, miałam tylko szpadel. Masakra. Trzy kępy, podzielę pewnie każdą i wyjdzie ze 12 sadzonek.
Jutro pojadę na górkę i je posadzę, pod płotem bo one lubią się kłaść (więc będę mogła je w przyszłości przywiązać). Wzdłuż płotu tak żeby osłonić się od sąsiadów - 200 metrów dalej ale są

Wkurzyłam się dziś bo brukarze jutro kończą ale chcą 35 proc więcej kasy już ustalona kwota (i tak duża moim zdaniem). Że nie do końca było przygotowane podłoże (bo pan Mirek nie dojechał koparka na róg domu). Ale 35proc? Jutro pojadę z kasą i moimi najlepszymi zdolnościami negocjacyjnymi. Heh

Jeśli masz umowę, to mogą Ci skoczyć.
Niech wycenią, ile ich kosztowało przygotowanie tego kawałka podłoża i o tym ewentualnie możesz rozmawiać.
Powodzenia!

Tak żeśmy negocjowali że zrobią jeszcze dwa kwadraty w dwóch miejscach a my płacimy ile chcą heh

M nie czuje złotówek nadal i ja miałam tego łatwiejszego przeciwnika a on z tyłu domu tego gorszego który rozmawia po angielsku i dupa

no nic. Przynajmniej ładnie będzie - i na lata - mam nadzieję

W mojej okolicy cana za układanie bruku jest sporo wyższa niż za układanie kostki betonowej.

Znając Ciebie to i tak wynegocjowałaś tyle ile się maksymalnie dało

Nie umiem w negocjacje, umawiam się na coś i chcę żeby tak było. W innych krajach nie ma (chyba?) ale krzywo było czy za mało żwiru musieliśmy dowozić zużyliśmy 1,5 tony cementu wie pani ile to taczkowania.
Tak wiem dlatego płacę wam za to i sama tego nie robię.

No nic…

„Widziały gały co brały”. Przecież wyceniając widzieli jak wygląda teren. Dlaczego to klient ma odpowiadać za ich błędne rozeznanie i wyliczenia.

Dokładnie. Nie lubię tak. No ale ok, niech kończą i spadają.
"Przeszacowaliśmy". "Zajęło dłużej niż myśleliśmy że zajmie".

Heh

Męczące to jest. Ilość pieniędzy wydana na ten bałagan jest przerażająca. Na szczęście koniec - chyba - tuż tuż.

Po weekendzie kuchnia (kasę mam odłożoną). I szklarnia (chyba od Taty znów pożyczę). Oj

Kontonaogrod napisał(a)

Jaram się bo trochę robimy sami i każdy etap cieszy. I focimy jak głupi

To też forma auto motywacji bo codziennie widać że coś więcej jest zrobione. Dziś nic, po 8h intensywnej pracy głowa mnie boli i ledwo żyję. Jutro coś zrobimy jak będzie można na piętro wejść

To już teraz wiesz, że my robimy sami dla tej satysfakcji w trakcie Zajrzałam, a tu już prawie przeprowadzka
Też nam pogoda plany psuła, ale też kilka dni słońca ma być to może się podgoni

Za mało czasu żeby robić samemu, jakbyśmy mieli wszystko sami robić to przeprowadzka za 5-10 lat
Ale cośtam zrobimy, po przeprowadzce też parę miesięcy będzie pod znakiem poprawek, ulepszeń, wykończeń...

Podziwiam Was, tyyyyle roboty, a jeszcze te powodzie Wam dokładają... szacunek!

Fajnie byłoby mieć jedną firmę od wszystkiego, od wbicia łopaty po wręczenie kluczy, ale to nie z tym budżetem i możliwościami kredytowymi niestety

Słońce świeci, od jutra na budowie nie powinno już byż żadnych ekip długofalowo, jupi montaż kuchni 1 dzień, montaż szklarni 2 dni, tyle to wytrzymam (chyba)