Truskawki i maliny - zrobiłam. Jedne wyściółkowane końskim, drugie słomą orkiszową. Ale klęłam na głos. Ta monotonia plewienia mnie dobijała. Nawet mam warzywnik obsiany. Ale nie pytajcie, jak się czuję. .
Ha, ha...myślę, że czujesz się obolała ale usatysfakcjonowana....
Chwaściska wszędzie rosną jak na drożdżach, ja u siebie też dziś pieliłam. Cała taczka pełna powyrywanych paskud, a efektu prawie nie widać.
Grupo, z malinami było tak: na jesieni Mama oplewiła porządnie i rozłożyła bardzo dobrze przekompostowany obornik (końsko-bydlęcy). Na wiosnę oplewiłam ja i dołożyłam obornika - właściwie to już próchnica. I jak coś wyrośnie to łatwo się plewi. Teraz trzeba pilnować chwastów ale jak maliny nieco urosną chwasty nie mają szans. Teraz jeszcze je przerzedziłam, żeby słońce im zajrzało głębiej. Ścięłam też boczne odrosty. Można i im dać słomę - ale ja mam podagrycznika (na szczęście niewiele) i muszę pilnować na bieżąco.
Mam "głębokie" przemyślenia na temat ściółki/kory: bardzo trudno kontroluje się zdrowotność ziemi pod nią. Zwłaszcza na rabacie ozdobnej, chwasty nie rosną, człek rzadko zagląda i nagle odkrywa jakieś robactwo szkodliwe. Ale pod słomą może być tak samo. No nie wiem? Ściółka z próchnicy chyba najlepsza, bo łatwo rozgarnąć. Pod korą / słomą może nie być widać korytarzy nornic. Jest za i przeciw - zobaczymy.
Ewka. Mam tylko zdjęcia tulipanów sadzonych jesienią a teraz podziwianych przez wszystkich bez wyjątku, bo tak kolorowo w naszym grajdole nie było już dawno.