Wiecie co, chyba tymi opowieściami o dzikach ściągnełam je znowu do siebie... Dzisiaj w nocy leżę już w łóżku i słysze jakis kwik chociaż nie byłam pewna co to. Pomyślałam że jakieś koty walczą ze sobą ale coś mi nie pasowało. Otworzyłam okno a tam na zarośniętej działce sąsiada całe stadko buszowało. No to obudziłam meża bo bałam się, że znowu pokiereszuja siatkę i wejdą do nas i wyszliśmy narobić trochę hałasu żeby je przepędzić. Pomógł nam pies sąsiadki który w domu narobił takiego rabanu że musieli go wypuścić. Poszczekał i dziki odpuściły. Kilka sztuk biegło drogą. Niesamowuity widok

ale dobrze że za siatką

oko w oko nie byłabym już taka odważna
Pogoda weekendowa marna, nic się robić nie chciało...patrzcie co moja starsza córcia na poprawę chandry postanowiła zrobić

może nie wyglądaja jak drożdżówki z cukierni ale wierzcie mi były pyszne
kupiłam sobie nowe fuksje za całe 1,5 zł, za taka cenę żal było nie brać. Oto jedna z nich
werbeny szaleją
Sebek no ja sama zdziwiona jak mi się z tą lawendą udało

Wczoraj lawendowe przedszkole poszło do ziemi na tymczasowe miejsce. Sadzonki ładnie ukorzenione i mam nadzieję że ładnie się rozrosną