Pozdrawiam, wszystkich odwiedzających.
Aniu, napisz mi o co chodzi z tą furtką, albo podaj na której stronie szukać.
Bagdziu, fajnie popatrzeć jak roślinki trafiają w dobre ręce i tak pięknie kwitną, ciekawe ile kwiatów wyda, od Ciebie na pewno wszystko buja choć nie widziałem, ale wiem z opowiadań, na zdjęcia czekam od wiosny i chyba się nie doczekam. Wiem że kolkwicje rosną i wszystko co wsadzone rośnie ładnie i od Aldony iryski i od Monte też od mojej znajomej
Danusi rośnie.
Janinko, mi to się spodobało również dla tego zrobiłem fotkę.
Zajerycha, w miarę możliwości będę się odzywał.
Weroniko, u mnie OK, byłem ciekawy czy u nas coś wspomną, co się tu działo. Miło mi że się martwisz o mnie. Ja również słyszę że Was też zalewa od czasu do czasu. Ja dziś głównie o tym będę pisał.
Dzidko, będziesz miało dużo czytania, ostatnio rzadziej piszę ale obszerniej

Witajcie, oj działo się u mnie przez te 3 dni, może napiszę o wszystkim w skrócie a później wrócę do tematu. Więc po kolei. W sobotę wybrałem się metrem na zakupy, na drugi koniec miasta. Gdzie ja na wschodnich peryferiach, a pojechałem na zachodnie peryferia, 30 stacji metrem a później takim nowoczesnym tramwajem 5 przystanków z sześciu. Przystanek jest w centrum handlowym, ale bajer, sklepów tyle że można dostać kręćka. O tym później. W niedzielę pojechałem nad upragnioną Niagarę, przeżyłem szok. Tym co mówili że śmierdzi,że brudna woda i mało wody, bo elektrownia wodna zabiera, to chętnie obił bym gęby za gadanie bzdur. To się po prostu nie da opisać, tak jak pisała Aldona robi nie złe wrażenie, to bardzo skromnie napisane. Potęga i wielkość tego wodospadu przerosła moje wyobrażenie. Wreszcie dotarłem w miejsce o którym marzyłem od dziecka. Zrobiłem 240 fot i 20 filmików ze 20 zdjęć jest do wywalenia ale ogólnie wyszły ładnie. To zapowiedź.
A wczorajszego dnia był tu kataklizm, przyszła wielka burza, lało i waliło przeraźliwie, piszą w gazetach że spadło 11cm wody. Burza nadeszła akurat jak skończyliśmy robotę, zrobiło się czarno, że ledwo było widać co za oknem i w końcu gdy chciałem wyjść to chlupnęło z grubej rury, czekałem godzinę i końca nie widząc, mówię sobie, trza iść. Miałem ze sobą niedzielny płaszczyk z Niagarowego rejsu statkiem , więc go założyłem i w drogę. Mimo że chodniczki są super, to z każdego podwórka płynął potok i w butach mi chlupało po 5 minutach. Dotarłem do metra i mówię sobie koniec z łażeniem po deszczu zwinąłem , płaszcz i na dół. Po przejechaniu kilku stacji, stojąc na Jane, zgasło światło i po kilku sekundach zapaliło się awaryjne ale tylko kilka żarówek. Maszynista mówi żeby opuścić pociąg, bo nie ma prądu. Dobrze że na stacji, tak by doszła jeszcze jedna atrakcja, zwiedzanie kanadyjskich tuneli. Wyszedłem na górę, ludzi od groma i cały czas tłum rośnie. Tak wygląda kolejka metra w środku, jest długa jak dwie jednostki naszej elektrycznej kolejki.
Jak się wysypie tłum z niej i potem z następnej i tak dalej a jeżdżą co 5 min, to ludzi przybywa w szybkim tempie. Zobaczyłem trasę w nawigacji i w drogę. Deszcz padał ale w płaszczyku mnie nie ruszał. Dotarłem do mostu a tam z leniwej rzeki zrobiła się rwąca wielka rzeka w której drzewa
rosnące na brzegu pokładły się. Doszedłem piechotą do swojego autobusu, na ulicach samochodów nie za dużo, to korków większych nie było. Dotarłem do domu, prądu nie ma, więc jedzenia nie zrobię, zostawiłem torbę i do autobusu, może coś zjem jeszcze na mieście. Idę do pierwszej pizzerni, już nic nie ma, patrze w burger kingu ludzie wchodzą, oni smażą na gazie, więc działają ale wyciągi nie chodzą to dymu jak w wędzarni i poleciałem do swojej pizzerni z wifi. Tam załapałem się jeszcze na ostatni kawałek. Chciałem umyć ręcę, wody nie ma, myślę sobie będzie masakra, taki byłem zapocony, że kleiło się wszystko do mnie, parówa jak nie wiem co. Wyszedłem na autobus a tu nic, stałem chyba ze 40 minut, za czym przyjechał. Poszedł bym piechotą ale miałem już takie bagno w butach, że mówię albo obetrę nogi albo rozwalę buty. Przyszedłem do domu, patrzę że jest woda, więc szybko wykąpałem się. Miałem lampkę rowerową więc trochę ogarnąłem mieszkanie i poszedłem spać. Jak stałem na przystanku to zrobiło się już ciemno, a miasto czarne jak kopalnia, tylko na wieżowcach paliły się czerwone lampki z awaryjnego zasilania. Ciekawe ile ludzi siedziało w windach w tych wieżowcach. Rano wstałem patrzę że prąd jest, to zrobiłem śniadanko i do roboty. Ale patrzę że świateł nie ma na ulicy i pytam się kierowcy, Hindus w turbanie, czy metro działa a on że nie, to wyskoczyłem na najbliższym przystanku i następnym autobusem wróciłem do domu żeby naładować trochę telefon bo miałem na maxa rozładowany. Za 40 minut znów ruszyłem w drogę, bo bez GPS w nie wiadomo jaką trasę ruszać, trochę strach. Dojechał do ulicy Bloor i mówi że metro nieczynne i komunikacja zastępcza wozi do czynnej stacji Jane, tej na której wczoraj skończyłem jazdę. Ludzi na
przystanku full, czekałem pół godziny i żaden autobus się nie zatrzymywał, bo był nabity do granic możliwości, to fotka z gazety a to moja.

Na tej gazetowej jest mój autobus 79

więc poszedłem piechotą, ludzi na ulicach po obu stronach idą do stacji Jane na piechotę, na ulicach
korki że autobusem szybciej bym nie był, ino nie zapocił bym się, gdyż tu w komunikacji działa klima. Jak stałem na przystanku, to ludzie krzyczeli do stojących że mają dwa czy trzy miejsca do Jane, to mi się podobało ale ja miałem dużą torbę więc się nie chciałem upychać. Na przystankach stali informatorzy w czerwonych kamizelkach z napisem instruktor i w metrze też i informowali ludzi gdzie mają iść. W metrze bramki były po otwierane, tylko stał gość któremu pokazywało się karty. Na skrzyżowaniach stali jacyś ochotnicy i kierowali ruchem, tu na zdjęciu jedna pani zaniosła mu wodę do
picia. Wczoraj ludzie prosili kierowcę że nie mają pieniędzy na bilet, bo karta nie działa i kazał wsiadać, nie robiąc żadnych problemów. Tak że zobaczyłem na własne oczy jak takie zorganizowane miasto walczy z chaosem wywołanym przez pogodę. To zdjęcie z gazety.
Powiem że nie widziałem żeby ktoś marudził czy przeklinał, każdy grzecznie stał jak należy. To zdjęcie małego strumyczka tak woda rwała że strach stać było na moście, wczoraj tych kamieni na
brzegu nie było widać, to 1,5 było więcej. Na dzisiaj chyba wystarczy, pozdrawiam, buty już wysuszyłem w piekarniku i zaraz idę wysłać tego posta i fotki.
Będę teraz pisał o Niagarze