Irenko, tak na poważnie to moja szkolna szefowa ma konie i muszę się do niej przejechać po ich kupsko (końskie, nie dyrekcji oczywiście

), bo już nie mam pomysłu na te moje warzywa. Nie mam zastrzeżeń do marchewki (no może dopóki nie zobaczyłam tych u Roberta) i do buraków, ale reszta to jakaś beznadzieja, dużo gorsze niż w zeszłym roku, ale pewnie wpływ miała pogoda - albo je u mnie zalewało albo paliło słońce.
Pozdrawiam