pożalę się ... bo jak nie tu to gdzie ... miałam dziś bardzo ciężką noc ...
zaczęło się od małej nieostrożności ... a konkretnie to od winy zagapienia ... poszliśmy spać beztrosko zostawiając piesa na dole z piłeczką ... piłeczka jest kauczukowa i jej walenie o płytki dość mocno słychać w dzień a co dopiero w nocy ...
i tak ok pierwszej w nocy po raz pierwszy usłyszeliśmy, że piesa ma czuwanie i piłeczka jej umila czas

... oczywiście, że nikomu nie chciało się zejść i piłeczkę zabrać ... wydaliśmy za to wespół zespół szereg komend mających na celu skierowanie piesa do legowiska i nawet przyniosło to efekt ...
do trzeciej mniej więcej ... widocznie nieszczęsna piesa była przez ową piłeczkę namawiana i kuszona niczym Ewka w raju bo replay był ... piłeczka ping ping ... my pobudzeni ... zmieniłam startegię i wydałam szereg komend w stronę małża tym razem

... mających na celu skierowanie go na dół w celu odbicia złej i głośnej kauczukowej oprawczyni ... udało się ... małż wziął był i zszedł na dół ... zabrał piłeczkę i wrócił ...
i co najgorsze rano usłyszałam, że nie spaliśmy przeze mnie ... no ... bo to ja się piłeczką bawiłam !!! ... co za niesprawiedliwość ... no a że ja kazałam zejść i zabrać to chyba też dobrze ... a musiałam kazać bo jak widać z relacji o pierwszej sam na to nie wpadł ... prawda

???