Ev w przypływie szaleństwa konwersacji wielopoziomowych to nawet "tambylcy" stali mogą mieć niejasność ... i masowe poszukiwania gałązek z mandarynkami całkiem nie wykluczone

...
co się zaś tyczy "akcji odciskania" to powiem, że jestem zdruzgotana ... nikt ... dosłownie nikt !!! nie padł był i nie zostawił odcisku kolan ... o pupie nie wspomnę ... bo czyż nie było by wesoło gdyby tak klękając gibnąc się do tyłu ...??? ... no ... ale niiiiie ....


... nikt ... Martek a na Ciebie liczyłam ... ehhhhhhhh ...
za to ja padłam ... padłam ale nie na kolana tylko w ogóle na płask ... i zaraz kominiarki poszukam bo bez kominiarki na ulicę nie wyjdę ... i to wcale nie dlatego, że zimno ...
zwyczajnie siem skompromitowałam ... narobiłam sobie totalnego obciachu i jak to jeszcze tam zwał ... i to oczywiście zupełnie przypadkiem i to oczywiście przez Adamo ...
bo Adamo kupił mi nowy telefonik ... jako, że ja jakieś pół roku wolna byłam niesłychanie i ignorowałam fakt, że w anno domini 2012 istnieć bez telefonu nie wypada ... ja istniałam i jak mi z tym było dobrze



... i jak mnie irytowały wszystkie koleżanki, które w czasie spotkania jakiegokolwiek przynajmniej 2 razy musiały oddać się pod dyktaturę dobrodziejstwa telekomunikacji ...
nie może być człekowi za dobrze ... o nie ... już małżonek o to zadba

... zadbał i Adamo ... i skończyło się ... jestem na smyczy jak reszta cywilizacji

... jako jednostka we wszystkim szukająca dobrych stron postanowiłam przynajmniej książek słuchać z tego cudeńka ... i debiut był wczoraj ...
audiobook Stephena Clarka "Merde ... Rok w Paryżu" ... smycz czytaj telefon ... i ja ... a wszystko w autobusie linii ... mniejsza o to ...

...
dzień wcześniej odebrałam staranną edukację co i jak ... więc zasiadłam i słucham ... no podgłaszam bo nic nie słyszę - dziwne trochę bo w domu głos był donośny - ale ... myślę silnik tego wehikułu ... ci ludzie za mną (bo o zgrozo dla siebie usiadłam zaraz za kierowcą i tłum miałam za plecami ) ... podgłaszam więc na maksa i ciągle słabo ... ale słyszę więc poirytowana lekko, że to nie taka znowu atrakcja bo muszę się wysilać żeby słyszeć jednak słucham i jadę ...
nobliwa dama obok mnie wciąż się kręci i raz po raz na mnie zerka ... potem już nie zerka tylko rzuca spojrzenia, które gdyby miały moc sprawczą zamieniłabym się w kupkę popiołu ... coś tam o tym złym nastawieniu i zjadliwości bliźniego bez łeb mi przeleciało i pod kopułką zostało bo uszy głośnikami zatkane

... i uznaję, że pani nie widzę ... nie będę sobie nerwa szarpać jednostką aspołeczną jak tu narracja taka fajna się robi ...
madam zniesmaczona w końcu wysiada i od drzwi rzuca ostatnie zdegustowane spojrzenie ... wsparte pożegnalnym prychnięciem ... a ja idiot mówię pani "miłego dnia" (mam nadal słuchawki na uszach więc pewnie się drę nawet) ...
nie napiszę jaka dumna z siebie byłam ... w poczuciu szczęścia, ze tak fajnie się jedzie rozsiadłam się wygodniej ... docisnęłam mikro wtyczkę bo jakoś tak sterczała ... i ...
......................... ŁEB BY BYŁ MI PĘKŁ .....
fonia grzmotneła z mocy całej ... jak docisnęłam ...
próba w domu wykazała, że z wciśniętą na pół gwizdka wtyczką trochę słuchałam ja ... a trochę otoczenie

...
i rzecz cała w tym czego słuchałam ... no właśnie ... "Merde ...Rok w Paryżu" ... to Paryż widziany oczami młodego ... wesołego barbarzyńcy ... opisany tak, że uśmiech z twarzy nie znika ... niestety to też rok ... jakby to powiedzieć ... z życia jurnego turysty ... a ja słuchałam w tym autobusie rozdziału 5 ... no cóż ... można prychać jak ta pani ...
a ten przydługi wstęp po to aby polecić w/w dzieło

bo Madżence obiecałam ... choć może wcześniej warto sięgnąć po starą dobrą angielską literaturę i przypomnieć sobie "Trzech mężczyzn w łódce nie licząc psa" ... z którego to autor motto na samym początku umieszcza

...
a "1000 lat wkurzania francuzów" tego samego autora to najweselej podana historia

... też Madżence polecam

...
i wspomnienie lata ... bynajmniej nie w Paryżu ... ehhhh
i zapomniała chyba ją pokazać ... teraz w domu z bukszpanami obecnie ... nie mam aktualnego zdjęcia