W tym tygodniu pożegnałam z synem moją psiunię kochaną, która przez 15 lat była wiernym towarzyszem życia. Musiała znieść fakt że spadła z łopaty kiedy urodził się Łukasz, znieść 2 przeprowadzki z bloku. Za to w nowym domu dostała ogród i możliwość spacerowania po nim własnymi ścieżkami. To dodawało jej wigoru do życia w trudniejszych chwilach, szczególnie po zimie. Wszyscy twierdzili że to mój pies i rzeczywiście był mój kochany.
Niestety następnej nocy syn musiał przeżywać też stratę swojego pierwszego zwierzątka -chomika Tuptusia.
I właściwie to nie miałabym większych zajęć ale życie niesie wiele nispodzianek, oprócz tych smutnych też radosne. Nowe kwiatki od razu mnie postawiły do pionu i dały motywację. Drugi dzień obmyślam jak zrobić żeby się nie zamęczyć a dobrze posadzić.
Rozłożyłam plan pracy na cały tydzień a nie jak ostatnio że w 2 dni zacznę i skończę.
Pierwsza przymiarka
Teraz widać ile przestrzeni jest do wykorzystania.
Tam gdzie deskę położyłam powstał plan. Na podwójny szpaler Anabell. Ale to za rok się tym zajmę

Na końcu kępa chowana od 2 sezonów. Pokazuje szerokość jaką zajmie ten pierwszy szpaler pod murem

I widok z drugiej strony
Znalazłam na szmacie siewki werbeny patagońskiej. Może też jesienią wysieje się ta z obrzeża. Podoba się Wam połączenie Anabell z werbeną przy samym murze?