Jestem

Małgosiu, powoli coraz lepiej, tata w środę wyszedł ze szpitala z rehabilitacji, to mam chwilkę, bo tak to jeździ już na polowania (przyjechał jego kolega i z nim siedzi w lesie, bo mnie za żadne skarby świata nie namówi na dobrowolne siedzenie w lesie).
U nas udało się zakończyć pierwszą część budowy płotu, zimą z teściem będę spawać, a latem wykańczać całość.
Dzieciaczki chodzą do przedszkola, na szczęście tfu tfu w tym roku mniej chorują.
W pracy dużo pracy

w piątek na Mikołajki mieliśmy opłaconą wycieczkę do Gdyni do Teatru Muzycznego, niestety Ksawery zmusił nas do odwołania wyjazdu, bezpieczeństwo dzieci było ważniejsze niż wpłacone pieniądze, teraz będziemy szukać sponsorów, aby jednak wyjechać w innym terminie (jeśli macie kogoś, kto ma nadmiar pieniędzy na takie cele, to dzieci bardzo by się ucieszyły

).
W ogrodzie trawy powiązane, dziś podsypałam trochę kompostem, bo w większości miejsc śniegu po kolana.
A ja sobie znalazłam zajęcie - kleję wianki i nadal robię bombki, także nawet nie zauważyłam kiedy listopad minął