Aniu, poczytałam o wczorajszym cięciu w Twoim ogrodzie, pośmiałam się do łez o "utarczkach" z Twoim M. Świetnie opisałaś.
Kałużę, jak to Ty nazywasz, masz do pozazdroszczenia, tymbardziej, że nierealne u mnie (brak miejsca).
Bażanta miewałam także, nieraz krzyczał na mnie, gdy rano na taras wychodziłam, a on sobie siedział na rabatce i mu przeszkadzałam, bo bażancinki nie przypominałam

Teraz, po zabudowaniu okolicy przez developera, taki widok jest u mnie wspomnieniem
Godecję siej Aniu, nazywają ją letnią azalią

Jest piękna, choć nie wysoka
Serdeczności na resztę dnia zostawiam