agrokotlina
01:54, 24 maj 2013

Dołączył: 31 maj 2011
Posty: 223
Czas się zapętlił i spuchł więc jakimś cudem mogę znowu tu chwilę pobyć...
Maj mamy w tym roku wyjątkowo mokry, zimny i wietrzny. Ciężko się pracuje, bo ziemia grząska, a wiatrzysko głowę urywa. Pomimo tych niesprzyjających warunków pogodowych postanowiłam posadzić żywopłot z choiny kanadyjskiej, o którym rozmyślam od lat dwóch, kiedy to na próbę wsadziłam trzy sztuki owej rośliny, by zobaczyć czy będzie łaskawa u nas zamieszkać. Szło jej opornie, ale nie odmówiła w sposób zdecydowany, więc uznałam, że pomimo iż może wolałaby jakiś bardziej przyjazny adres, spróbuję pokazać jej jak pięknie mogłaby rosnąć na naszym wietrznym wzgórzu... przecież dookoła jest tak cudnie.
Pojechałam więc do leśnika pod Międzygórze i za całe 2,60 zł za sztukę zakupiłam dwadzieścia roślin, myśląc, że będzie aż nadto. Kiedy je wsadziłam okazało się, ze brakuje przynajmniej 17 ( jak ja to mierzyłam - nie wiem). Ponieważ sadziłam w deszczu, moje kości się zbuntowały i przez tydzień owe szaleństwa ogrodowe odchorowywałam ciężko przeziębiona. Jednak żywopłot mi się śnił, gdyż nie cierpię turystów wjeżdżających gdzie popadnie ( a tak się ciągle u nas działo). Nie wiem czemu, uwierzyłam, że wydzielony roślinami parking skłoni ich do refleksji... to się dopiero okaże po sezonie.
Kiedy więc poczułam się na tyle dobrze, by sadzić dalej, zakupiłam brakujące egzemplarze i swoje "dzieło" skończyłam...
To teraz pokażę jak to wyglądało jeszcze przed zakończeniem pracy...
Dodam, że choiny mocno sfatygowane, ale leśnik twierdzi, że kończy ze szkółką i ta produkcja jest sprzed kilku lat. Mam nadzieję, ze jakoś uda się je wyprowadzić na ludzi. Przycięłam mocno i zobaczymy... Zresztą, za 2,60 mogę eksperymentować...
Maj mamy w tym roku wyjątkowo mokry, zimny i wietrzny. Ciężko się pracuje, bo ziemia grząska, a wiatrzysko głowę urywa. Pomimo tych niesprzyjających warunków pogodowych postanowiłam posadzić żywopłot z choiny kanadyjskiej, o którym rozmyślam od lat dwóch, kiedy to na próbę wsadziłam trzy sztuki owej rośliny, by zobaczyć czy będzie łaskawa u nas zamieszkać. Szło jej opornie, ale nie odmówiła w sposób zdecydowany, więc uznałam, że pomimo iż może wolałaby jakiś bardziej przyjazny adres, spróbuję pokazać jej jak pięknie mogłaby rosnąć na naszym wietrznym wzgórzu... przecież dookoła jest tak cudnie.
Pojechałam więc do leśnika pod Międzygórze i za całe 2,60 zł za sztukę zakupiłam dwadzieścia roślin, myśląc, że będzie aż nadto. Kiedy je wsadziłam okazało się, ze brakuje przynajmniej 17 ( jak ja to mierzyłam - nie wiem). Ponieważ sadziłam w deszczu, moje kości się zbuntowały i przez tydzień owe szaleństwa ogrodowe odchorowywałam ciężko przeziębiona. Jednak żywopłot mi się śnił, gdyż nie cierpię turystów wjeżdżających gdzie popadnie ( a tak się ciągle u nas działo). Nie wiem czemu, uwierzyłam, że wydzielony roślinami parking skłoni ich do refleksji... to się dopiero okaże po sezonie.
Kiedy więc poczułam się na tyle dobrze, by sadzić dalej, zakupiłam brakujące egzemplarze i swoje "dzieło" skończyłam...
To teraz pokażę jak to wyglądało jeszcze przed zakończeniem pracy...
Dodam, że choiny mocno sfatygowane, ale leśnik twierdzi, że kończy ze szkółką i ta produkcja jest sprzed kilku lat. Mam nadzieję, ze jakoś uda się je wyprowadzić na ludzi. Przycięłam mocno i zobaczymy... Zresztą, za 2,60 mogę eksperymentować...
____________________
magda- W cieniu drewnianego kościoła
magda- W cieniu drewnianego kościoła