Nie żartuję. Małe spięcie z osobistym M. i wianek zliczył wrzut do kosza. Innych dekoracji świątecznych w tym roku również nie będzie. No jakoś tak święta w złym czasie wypadły w tym roku
Ale za to pokażę Wam jakie kartki z synem zrobiliśmy. Jeszcze nie skończone, ale już coś tam widać
Ostatnie zdjęcie wyszło najgorsze i jak skończymy, to może zrobię jeszcze raz zdjęcie, ale już porządnym aparatem. Gwiazdka na tej ostatniej kartce jest zrobiona z piasku i pociągnięta złotym lakierem do włosów. Wygląda super, tylko na zdjęciu g... widać.
qrcze, szkoda tego wianka! naprawdę był śliczny!
a kartki też piękne, nawet ta ostatnia widać, że się mieni!
mam nadzieję, ze atmosfera na święta się polepszy i będzie miło i rodzinnie
Prawdziwa historia o poszanowaniu zwierząt
Mieszkamy na obrzeżach miasta, tuż przy lesie. Nasz dom od lasu oddziela ulica oraz kawałek zachwaszczonych nieużytków, które chętnie są odwiedzane przez dziką zwierzynę. Od jakiegoś tygodnia często widywaliśmy na nich łanię, a raz nawet sąsiedzi widzieli ją kręcącą się po ulicy i próbującą sforsować jedno z ogrodzeń. W sobotę również widzieliśmy ją w pobliżu naszego domu, jak skubała jakieś resztki trawy oraz polegiwała. W niedzielę rano zauważyliśmy ją leżącą może 4 metry od brzegu ulicy na wprost naszego domu. I tak bez zmiany miejsca przeleżała do południa co wzbudziło nasz niepokój, że może cóś z nią nie teges. Spróbowaliśmy zbliżyć się do niej, więc na nasz widok usiłowała się podnieść, jednak bezskutecznie. To nas utwierdziło, że potrzebuje pomocy. W pobliżu Piotrkowa jest osada edukacyjna, która spełnia również funkcję ostoi i azylu dla dzikich zwierząt. Niestety nikt nie odbierał tam naszych telefonów. Zadzwoniliśmy więc do leśnika z naszego rejonu. Odesłał nas do straży miejskiej. Mamy znajomego leśnika, co prawda inny rejon, ale stwierdziliśmy, że może on nam coś innego poradzi. Stwierdził, że skontaktuje się ze znajomym łowczym z Piotrkowa i da nam znać. Niestety łowczy w niedzielę nie był uchwytny. Pozostała straż miejska. Straż zgłoszenie przyjęła i wysłała patrol. Patrol stwierdził, że faktycznie zwierzę jest, faktycznie żyje i faktycznie nie ma siły się podnieść. Po czym powiadomili weterynarza. Po około 2 godz. przyjechał weterynarz zaopatrzony w czapkę i telefon. Stwierdził to samo co patrol straży miejskiej, przy czym to że nie ma siły wstać wywnioskował na postawie postraszenia łani czapką. No ale cóż on może, jak ma za mały samochód, żeby ją zabrać. Potrzebuje pomocy, więc zadzwonił gdzieś i pojechał. Na tym w dniu wczorajszym interwencje się zakończyły. Dzisiaj rano mąż wychodząc do pracy zajrzał do łani. Ta leżała już na boku i siły miała tyle, żeby podnieść łeb. Nerw go chwycił, więc znowu zadzwonił do straży. A straż mu na to, że a i owszem o łani wiedzą, no ale co mają zrobić, jak dzwonili do: osady (wspomnianej wcześniej) - nie są zainteresowaniem, leśnika - niezainteresowany, koło łowieckiego - brak zainteresowania, schroniska - jak wyżej. Będą dzwonić po raz kolejny do weterynarza. To mój mąż w takim układzie zadzwonił do mediów. O 8.30 przy łani była już straż miejska, weterynarz, leśnik i dziennikarze. Weterynarz elegancko łanię uśpił, stwierdził, że była chora i służby się rozjechały. Przy braku publiczności weterynarz odciął łeb, zapakował do worka i pojechał. Łania z odciętym łbem, podobno chora, tuż przy osiedlu mieszkalnym przeleżała do tej pory. Musieliśmy kolejny raz interweniować w straży, żeby ktoś sprzątnął zwierzę.
Skoro nie dało się jej uratować, a nieżywe zwierzę mogło sobie leżeć kilka godzin, to dlaczego nikt wczoraj nie mógł ulżyć w cierpieniu temu zwierzęciu?
Witaj Renatko, dawno u Ciebie nie byłam ale miałam odpoczynek od Ogrodowiska i działki, co zbiegło się z moim powrotem do pracy jak również z rozmaitymi kłopotami domowymi, głównie ze zdrowiem córek. Kłopoty niezbyt poważne (zapalenie krtani i rotavirus) ale skutkujące pobytem w szpitalu dwukrotnym w ciągu miesiąca.
W pracy młyn, jak to po powrocie po prawie 2,5 letniej nieobecności
Przeczytałam Twój wątek od lipca, bardzo zaciekawiły mnie borówki amerykańskie, ponieważ mam potrzebę oddzielenia warzywnika od reszty działki, więc dlaczego nie zrobić tego za pomocą smakowitych krzaków? Mam takie pytania:
1. czy zazwyczaj robi się tak, że wypełnia się dół w ziemi torfem, a wcześniej folią?
2. mam gliniastą ziemię - czy to nie przeszkadza
3. te 3 metry w górę trochę mnie zastanowiły - czy te borówy jakoś się przycina, gdyby za bardzo szalały?
Mam nadzieję że syn odzyskał pełną sprawność po złamaniach?
Witam, byłam w okolicy, więc wpadłam na chwilkę. Widzę, że teren oczyszczony i przygotowany do zmasowanego ataku na wiosnę. Mam nadzieję, że nie będzie żadnych turbulencji życiowych, lecz tylko zajęcia ogrodowo-areobikowe. Już sobie wyobrażam tą rozprzestrzeniającą się z prędkością światła bujną roślinność, której siła rażenia będzie powalająca. Achy i ochy sąsiadów oraz rozpierającą dumę i satysfakcję z dokonanych własnoręcznie zmian……
To tyle jeżeli chodzi o prognozy i rokowania na przyszły sezon – teraz teraźniejszość.
Borówki pychotka – uwielbiam! Świetny pomysł, żeby zrobić z nich żywopłot przed warzywnikiem. Taki zielony ekran zasłaniający (nie zawsze ładny) warzywnik i jednocześnie super tło dla roślin posadzonych przed nim.
Mój futrzak też bardzo lubi pluskać się w wodzie, ale moim uroczym ciurkadełkiem w rozmiarze „kinder” jest po prostu zdegustowany – całkowita ignorancja.
Aha, zapomniałaby o najważniejszym, mam „pomysła” (a nawet dwa) na zagospodarowanie części altanowo-ogniskowej twojego ogrodu. Wariant 1 to połączenie twojego projektu z pomysłem Madzi:
pkt 1 – zostawiłabym ścieżkę Madzi tylko bardziej bym wyprostowała, żeby zlikwidować
całkowicie „chodzenie na skróty”;
pkt 2 – przy ognisku postawiłaby 2 ławki (mogą być 3 ławki tak jak w twoim projekcie) ale na
pewno lekko zaokrąglone; zamiast ławek może być zaokrąglony murek taki jak na tym
zdjęciu
pkt 3 – przy ognisku (od strony domu) 3 iglaki, najlepiej posadzić trochę większe, żeby od razu
był efekt parawanu;
pkt 4 – pozostałe kolorowe plamy to nasadzenia roślin – a jakie… nie mam zielonego pojęcia,
za krótki mam staż na forum, niech doradzą bardziej doświadczeni.
Wariant 2 jest podziałem „pasa startowego” na sektory za pomocą umownych „zielonych ścianek”
pkt 1 – altana i ognisko zostają na swoich miejscach
pkt 2 – brak ścieżki zastąpiony wymarzonym, pięknym, zadbanym, idealnym, zachwycającym,
zieloniutkim trawnikiem (niepotrzebne skreślić);
pkt 3 – sektor A to zaciszne miejsce na poranną kawkę lub relaks z książką, jednocześnie
dobry punkt obserwacyjny sektoru B i sektoru C;
sektor B: plac zabaw z piaskownicą i huśtawką bądź (opcja uzależniona od
wieku potomstwa) hamakiem;
sektor C: miejsce zabaw ruchowych (z psem, z piłką, badminton, ringo);
sektor D:…..brak koncepcji…..może jakieś ciurkadełko lub miejsce na grila;
pkt 4 – ścianka 1: żywopłot wysokości ok. 1 metra zasłaniający widok z ulicy;
ścianka 2: różnorodna roślinność wedle upodobań – wysokość 30-60 cm
ścianka 3: roślinność jak w ściance 2 + jedna lub dwie formy szczepione na pniu
ścianka 4: wysokie iglaki (na rysunku - ciemnozielone plamy) obsadzone niższą,
kolorową roślinnością
Ja oczywiście i w pierwszej i w drugiej wersji posadziłabym szpaler roślin wzdłuż płotów – bo jak dla mnie to zieleniny nigdy dość.
Pozdrawiam nocną porą, Nikita
Wpadlam przeczytalam ile sie to biedne zwierze musialo nameczyc
Straszna jest taka znieczulica ludzka
Regli trzymam kciuki za ogrod ktory tworzysz wiem ze bedzie piekny
pozdrawiam