Kacha, z jakiś względów zdecydowaliście się na koniczynowy przecież (?) Załujecie?
Chyba kosić dużo nie trzeba takiegoż, jest miękki, delikatny, ładnie kwitnie, trochę pachnie. Do tego przynosi szczęście, jak dobrze poszukać, no i może też profity dawać, bo króliki możecie zacząć hodować....
No wiesz, to koniczyny nas wybrały, a nie my je, niestety Nie powiem, by taki trawnik (koniczynownik..?) specjalnie pięknie wyglądał, ale fakt, kosić za bardzo nie trzeba, no i kwitnie latem Z królikami niezła myśl - może trzeba będzie pomyśleć nad hodowlą
Kacha, a ja myślałam, że to celowe było. Pewnie wiesz, że sieje się z wyboru koniczynowniki lub stokrotniki, zamiast trawników. Chyba coś o tym poczytywałam sobie drzewiej.
Agata cierpliwa z Ciebie kobietka, bo ja takich fachowców to bym z motyczką pognała
U mnie też koniczyna sama się rozsiała i miałam ją już gładzić gdy wyczytałam że użyźni glebę, więc zostawiłam do następnego sezonu w spokoju, a teraz młody zajączek przychodzi i ją sobie skubie
Bardzo szanuje to, że nie chcesz stosować chemii i słusznie. Też staram się ograniczać to totalnego minimum chemie, a stosuje np opryski z pokrzyw. Stosuje tylko wtedy kiedy już nic nie pomaga a bardzo szkoda mi stracić rośliny. Jest tez jeden środek, którym wręcz gardze a jest bardzo często stosowany zaczyna się na R i każdy wie o co chodzi
Częste koszenie powinno wyeliminować część chwastów które nie lubią gdy zbyt często się je przycinaw odróżnieniu od trawki. Z resztą wychodzi na to, że będzie trzeba wydłubać rećżnie za wczasu.
Co do spraw sądowych u siostry przy budowie dawno wytoczyłbym dwie, ale mieliśmy dobrze napisane umowy, które zostały podpisane bez problemu przez wykonawce co dawało nam po błednie wykonanej usłudze przewage i na dodatek troszke znam się na budowlance , jednak siostra zrezygnowała co według mnie było błędem.
Mimo wszystko są to spore koszty, nerwy i czas. Czasem jednak nie warto, ale pomyślałbym nad rozliczeniem końcowym, wytknąć wtedy wszystkie zaniedbania, niedociągnięcia i błedy.
Oj, rozważaliśmy to pogonienie nie raz. Ale wyszło nam na to, że trudno już, przemordujemy się, bo o fachowego fachowca, jak widać trudno Znów trzeba wybierać, szukać wolnego, etc.
A panowie w rozmowie wstępnej (a nawet kilku) wypadli nie na 5, ale na 6! Sprawdziłam też w necie, żadnych złych opinii, żadnych dobrych, realizacje pokazane ładne, a na forum ogrodniczym dawali najsensowniejsze, profesjonalne rady, szef rzutki, bystrzak, elokwentny. Myslę, że teoria to jedno, a praktyka drugie. A przede wszystkim szef może i taki jest, ale o dobrych ludzi do pracy cięzko, no i trzeba ich mocno "za pysk" trzymać. Tu tego zabrakło.
Zderzenie z rzeczywistością rozczarowało.
Byłam w połowie dnia w Leroyu zapytać o Biochikol, Bioczos lub Biosept na rdzę na malwie oraz na grzyba, bo mi wszedł na surfinie, no i petunie chyba też zaczyna atakować. Oczywiście żandego takie środka na stanie nie mają. Natomiast pół wielkiej gabloty zastawionej roundupem. Pytam, czy ładnie się sprzedaje. Pan mówi na to, że dziś dostawiali, a zostało już tylko pół ...
Ze sprawą sądową, to było pytanie retoryczne. Szkoda mi nerwów.
Co do rozliczenia końcowego, to osobna historia. W końcu wszystkie niedociągnięcia, zaniedbania zostały usunięte, a błędy naprawione, a to, że z łopatą musieliśmy za nimi ganiać i poprawiać, to wynikało z naszych chęci. Ech. Już nie chcę się denerwować.
Szukanie Bioseptu w marketach to jak szukanie igły w stogu siana Mam tych molochów w okolicach kilkanaście i nigdzie nie było Pozostaje zamawianie przez intrenet.
Tak jeszcze tylko wtrącając do każdej umowy pownien być dołączony aneks o zwrocie kosztów za stres wywołany podczas wykonywania zlecenia
Najważniejsze, żeby teraz trawka rosła i ogród piękniał z każdą następną roślinką