Czytam o rozterkach przedszkolnych..... i z doświadczenia mówię , że dopiero w szkole zaczynają się takie jazdy między rówieśnikami , że bokiem potrafią wyjść. W Przedszkolu mój młodszy w pierwszym dniu 5 razy całą łazienkę zalał mimo iż Pani była uprzedzona , że to kombinator. A jak mu uwagę zwróciła to Jej odpowiedział , że On ma swoje zasady......i nie wiedziała co Mu na to odpowiedzieć

W przedszkolu dzieci są pilnowane mniej lub bardziej , a w szkole jest wolna amerykanka. Cieszę się , że moi obaj opuścili już podstawówkę....w technikum i gimnazjum są , a ja wiem , że żyję

Głowa do góry , a apropo jedzenia.....lub niejedzenia mój starszy był masakrycznym niejadkiem. Więc do 3 roku była w nocy flacha 3 razy . Jak się młodszy urodził i się zbuntowałam , że starszego w nocy nie będę karmić bo od jedzenia jest dzień to byłby się zagłodził więc karmiłam na siłę , a Pani doktor mówiła nic na siłę zgłodnieje to zje.......w ciągu dwóch dni zjadł tylko pół parówki i to bez chleba.....chodził i jęczał , że brzuszek boli( z głodu)w głowie ma samoloty( kręciło się z głodu), ale jak pytaliśmy czy chce coś zjeść to za skarby świata nie. Więc nie słuchałam lekarza tylko danonek łyżeczka i wpychanie pod zaciśnięte zęby na siłę.....bo o żadnym odwracaniu uwagi mowy nie było...nie działało nic!!! Jak był ciut starszy to nie pozwoliłam wstać od stołu do puki nie zje posiłku....efekt był taki , że śniadanie zlewało się w jedno z kolacją, a o zjedzeniu mięsa pod jakąkolwiek postacią nie było mowy. I tak się męczyliśmy przez lata on ze mną , a ja z nim.......wyrodna matka bo dziecko karmi......różnie się nasłuchałam, ale wychowałam i nie dałam mu się zagłodzić.....lekko nie było bo dieta bezglutenowa.Wyrósł wyższy ode mnie o głowę , a problemy z jedzeniem skończyły się jak wszedł w okres dojrzewania.....teraz sam plądruje lodówkę , a ja się cieszę, że traumy nie ma

Czasem rodzić intuicyjnie wie co dla jego dziecka jest dobre , a nie lekarze

i rodzina. Macham i podnoszę na duchu.....wiertarka przy talerzu to nie tragedia.